Dużo ostatnio podróżuję po Polsce i jak zwykle mam sporo przemyśleń na temat znakomitej kultury jazdy i umiejętności polskich kierowców. W zasadzie to już nic mnie nie dziwi co widzę na drogach. Co w końcu niezwykłego w wyprzedzaniu na podwójnej ciągłej, na zakręcie?
Natomiast jedna rzecz w tym tygodniu zdecydowanie mnie zdziwiła. Mianowicie częstotliwość pojawiania się na naszych drogach super samochodów. I nie mówię tu to Porsche 911 czy Panamerze, których wszędzie jest pełno ale o naprawdę szybkich i drogich samochodach.
Najpierw we wtorek minąłem w drodze do Ustronia Ferrari. Był czerwony ( nic nadzwyczajnego ) i bardzo szybki ( też normalne ). Zdążyłem tylko zauważyć czerwoną smugę i potem we wstecznym lusterku zobaczyłem przez ułamek sekundy charakterystyczny tył. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie jaki to był model, ale skojarzył mi się z Californią.
W środę w centrum Katowic natknąłem się na sunącego z podejrzanie małą prędkością srebrnego Astona Martina Rapid. Może właścicielowi zależało by jak najwięcej ludzi mogło go podziwiać? Uwielbiam Astony, ale ten czterodrzwiowiec ewidentnie mi nie leży.
W czwartek wracając z Ostrowa Wielkopolskiego, na stacji benzynowej spotkałem znowu Ferrari, tym razem był to czerwony F430. Postałem chwilę, posłuchałem dźwięku silnika gdy odjeżdżał... Przypomniało mi się gdy kiedyś jechałem za takim samym w pustym tunelu. Otworzyłem wtedy okna, wyłączyłem radio i też słuchałem :)
W piątek nic. Zacząłem się niepokoić. Nie zobaczyłem ani jednego supersamochodu, nawet najmarniejszego. W sobotę podobnie, znowu nic. No może dlatego, że nie wychodziłem z domu.
Za to w niedzielę na stacji benzynowej zobaczyłem czarne Lamborghini LP 560-4 Spyder. Widziałem już kilka razy w Katowicach, raz nawet jechaliśmy w tym samym kierunku. On przyśpieszał, a ja doganiałem go na każdych światłach :)
Cóż, w poniedziałek chyba kolej na Rolls Royce'a Phantom Coupe :)
PS. W bardzo krótkim okresie czasu, widziałem też niedawno Audi R8, Astona Martina DB9 i Bentleya Continental GT. Fajnie :)))
Natomiast jedna rzecz w tym tygodniu zdecydowanie mnie zdziwiła. Mianowicie częstotliwość pojawiania się na naszych drogach super samochodów. I nie mówię tu to Porsche 911 czy Panamerze, których wszędzie jest pełno ale o naprawdę szybkich i drogich samochodach.
Najpierw we wtorek minąłem w drodze do Ustronia Ferrari. Był czerwony ( nic nadzwyczajnego ) i bardzo szybki ( też normalne ). Zdążyłem tylko zauważyć czerwoną smugę i potem we wstecznym lusterku zobaczyłem przez ułamek sekundy charakterystyczny tył. Nawet nie jestem w stanie powiedzieć dokładnie jaki to był model, ale skojarzył mi się z Californią.
W środę w centrum Katowic natknąłem się na sunącego z podejrzanie małą prędkością srebrnego Astona Martina Rapid. Może właścicielowi zależało by jak najwięcej ludzi mogło go podziwiać? Uwielbiam Astony, ale ten czterodrzwiowiec ewidentnie mi nie leży.
W czwartek wracając z Ostrowa Wielkopolskiego, na stacji benzynowej spotkałem znowu Ferrari, tym razem był to czerwony F430. Postałem chwilę, posłuchałem dźwięku silnika gdy odjeżdżał... Przypomniało mi się gdy kiedyś jechałem za takim samym w pustym tunelu. Otworzyłem wtedy okna, wyłączyłem radio i też słuchałem :)
W piątek nic. Zacząłem się niepokoić. Nie zobaczyłem ani jednego supersamochodu, nawet najmarniejszego. W sobotę podobnie, znowu nic. No może dlatego, że nie wychodziłem z domu.
Za to w niedzielę na stacji benzynowej zobaczyłem czarne Lamborghini LP 560-4 Spyder. Widziałem już kilka razy w Katowicach, raz nawet jechaliśmy w tym samym kierunku. On przyśpieszał, a ja doganiałem go na każdych światłach :)
Cóż, w poniedziałek chyba kolej na Rolls Royce'a Phantom Coupe :)
PS. W bardzo krótkim okresie czasu, widziałem też niedawno Audi R8, Astona Martina DB9 i Bentleya Continental GT. Fajnie :)))
Komentarze
BTW: Podobno Polska to biedny kraj. Tak codzień słyszę. A tu - "zastaw się a postaw się". Lans ponad wszystko...
Czyli to już drugi w naszym rejonie, bo parę razy widziałem białego.
Dobra passa trwa :)
częściej spotkać owe amfibie.
Bo jak sądze były to Rosomaki.
Dopiero gdy stanie się obok widać jakie to wielgaśne.