Przejdź do głównej zawartości

Cokolwiek...

Wiem, wiem, już dawno powinienem coś napisać. A dzisiaj kilka osób zaapelowało do mnie bym napisał cokolwiek, bylebym dał znać, że dalej żyję i mam zamiar pisać dalej :)

Ta długa przerwa spowodowana była krótkimi wakacjami i dużą ilością pracy oczywiście.
Ledwo jednego dnia robiłem zdjęcia w Pyrzowicach, gdzie mogłem do woli włóczyć się po płycie lotniska dzięki fascynatowi samolotów i fotografii, który mnie tam oprowadzał, a już na drugi dzień z tego samego lotniska odlecieliśmy do Turcji.

Nigdy tam jeszcze nie byłem i nie do końca wiedziałem co nas spotka. Że będzie ciepło, to wiedziałem. Ale, że będą upały po 37 stopni, to już niekoniecznie. Nadmierna temperatura to właściwie jedyna wada tych wakacji.
Jak będzie wyglądała Alanya, też nie do końca sobie wyobrażałem. A jest to niekończący się ciąg hoteli, knajp i sklepów ze sporą domieszką minaretów.
Zdjęcie poniżej doskonale opisuje całe miasto. Jeszcze tylko jedna uwaga. W kwestii nowoczesnej architektury mają nieco odmienne poczucie estetyki :)



Kolejny charakterystyczny element miasta - wszędobylskie szklaneczki z herbatą

Udało nam się zajrzeć na prawdziwy targ jaki pojawia się raz w tygodniu
 Oczywiście jedynym aparatem jaki zabrałem na wakacje był mój ajfon. Ale żeby nie było, że jako profesjonalista nie przykładam się do zdjęć, to zamiast systemowego aparatu, postanowiłem używać aplikacji 645 PRO, czyli bardzo zaawansowanego symulatora Mamiya'i. Mam ten program od kilku miesięcy i czasem go używam. Jest napakowany funkcjami i dosyć często producent wypuszcza up daty, które rozszerzają jeszcze bardziej jego możliwości. Zrobiło się to już tak skomplikowane, że nie pamiętam wszystkich funkcji.
No i szybko się przekonałem, że łatwo można ponieść konsekwencje swojej niewiedzy :) Popłynęliśmy na mały rejs wokół półwyspu ( nieplanowany zresztą, ale : my friend, only ten lira, only ten lira ! ) , gdzie widoki były dużo warte i robiłem zdjęcie za zdjęciem. No i nie zauważyłem, że przypadkowo coś nacisnąłem, pojawiły mi się kolorowe filtry i niektóre zdjęcia były dla mnie zaskoczeniem :)
Ta skała poniżej była fotografowana przy pięknej pogodzie, a wyszło to trochę inaczej...


Ta natomiast była czerwona, ale też nie aż tak.


I w tym przypadku efekt okazał się zaskakujący :) Zaraz potem postanowiłem przestudiować jeszcze raz instrukcję i bardziej się skupiać przy fotografowaniu. Wakacje wakacjami, ale głupio nie umieć poradzić sobie z aparatem :)


 Gdy już wyłączyłem wszystkie dziwne filtry i funkcje, kolory znowu zrobiły się naturalne.


Meczety były tam jedynymi budynkami, którym warto było się przyjrzeć. Najbardziej spodobał się nam  jeden wyłożony błękitnymi kafelkami, zresztą ręcznie malowanymi. Przy okazji odkryliśmy, że po modlitwie wielu Turków układało się tam do drzemki...



Dotknęliśmy też odrobiny antyku w miasteczku Side. Zdecydowanie bardziej malownicze i przytulne niż Alanya.


To miejsce nieodmiennie kojarzy mi się z Indianą Jones  


Zaraz potem trzeba było już wracać do Polski, gdzie powitał nas deszcz. O dziwo, nawet byłem z tego powodu zadowolony po tych upałach.
A parę godzin później tkwiłem na nowo w samym środku produkcji kalendarza :) Nie skończyliśmy jeszcze tego pierwszego, a już równocześnie robimy drugi, również z branży górniczej.
Zdążyłem już gruntownie zwiedzić trzy kopalnie w poszukiwaniu planów zdjęciowych. Jeszcze trochę i będę miał wiedzę pozwalającą na otwarcie własnej kopalni :)
A jutro jadę fotografować węgiel do Ostrowa Wielkopolskiego. Jakby na Śląsku było go za mało :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo