Przejdź do głównej zawartości

Ile sprzętu potrzebuje fotograf czyli w jedności siła

Zastanawialiście się kiedyś jak dużo jeszcze potrzebujecie sprzętu fotograficznego by zaspokoić wszystkie Wasze potrzeby? Na pewno cały czas o tym myślicie :)
Dawno, dawno temu myślałem sobie : jak kupię jeszcze ten obiektyw i tamtą lampę, to będę miał już to co mi potrzeba. No ewentualnie jeszcze tamten obiektyw..., no chyba, żeby wymienić aparat na...

Nie oszukujmy się, nigdy w życiu nie będziemy mieli tyle sprzętu ile byśmy chcieli :) Tą starą prawdę usłyszałem kilka lat temu na szkoleniu organizowanym przez Canona, które prowadził jakiś doświadczony fotograf reklamowy z Krakowa ( za nic w świecie nie mogę sobie przypomnieć jego nazwiska ... ), który miał już wtedy bardzo wypasione studio.

Z jednej strony to w sumie dobra wiadomość. Nie trzeba się stresować, że jeszcze tyle zakupów przed nami. Świadomość, że zawsze będzie nam czegoś brakowało, to dobry początek do innego spojrzenia na posiadany sprzęt.

Po pierwsze, trzeba oddzielić to co byśmy chcieli mieć, od tego co rzeczywiście potrzebujemy. Wbrew pozorom to bardzo trudne zadanie. Wiem to doskonale z własnych doświadczeń, gdy wmawiam sobie jak bardzo potrzebny mi jest nowy podstawowy zoom. Pracuję teraz na 24-105/4 L IS. Od początku nie budził on moich zachwytów. Po prostu solidne i wszechstronne szkło do wielu zadań, jednak obarczone wieloma wadami. Nie najlepsza ostrość na brzegach kadru, całkiem spore aberacje chromatyczne, trochę za duże zniekształcenia. Od obiektywu klasy L oczekuję trochę więcej. Teraz gdy pojawił się nowy 24-70/2,8 L II wiem, że powinienem się na niego zdecydować. No bo wszystko powinno być w nim "lepsze" i dzięki temu dostanę ostrzejsze, o lepszych kolorach zdjęcie. Czy będzie to widział klient, czy tylko ja to już trochę inna sprawa. Jakoś do tej pory klienci nie marudzą mi, że zdjęcia nie są dobrej jakości. Może więc tak naprawdę nie muszę kupować nowego obiektywu?
A może, z drugiej strony, dzięki niemu zdjęcia będą jeszcze lepiej wyglądały i przełoży się to jakoś na zadowolenie klientów, a tym samym na moje zarobki? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, choć jestem w stanie zaryzykować twierdzenie, że jest to bardzo możliwe.

A więc to zakup jest mocno uzasadniony.

Chciałbym też jasną 35tkę. Aktualny model 35/1,4 L też ma sporo wad i czekam na wersję II. Pytanie czy nawet gdy już będzie w sprzedaży, to rzeczywiście kupię to szkło. Tak naprawdę choć mi się marzy, to jakoś do końca nie mogę znaleźć dla niego częstego zastosowania.  Gdybym go miał, bez problemu wymyśliłbym sesję by pokazać walory tego obiektywu. Ale patrząc po zdjęciach jakie robiłem, nie mam wielu zastosowań dla niego.

Ten zakup jest więc dyskusyjny.

Oczywiście warto też zastanowić się czy nowy obiektyw/aparat/lampa, której niby nie potrzebujemy w tej chwili,  nie spowoduje, że zaczniemy robić coś nowego lub w nowy sposób? Mnie już wiele raz zdarzało mi się kupować coś bez uzasadnienia, a jedynie dlatego, że miałem na coś ochotę. I muszę przyznać, że w wielu przypadkach właśnie tak to działało. Coś co wcześniej było zupełnie zbędne, nagle stawało się niezastąpione :)

Po drugie, to co rzeczywiście potrzebujemy, nie potrzebujemy zwykle przez cały czas. W cywilizowanym kraju możemy wypożyczyć obiektyw czy lampę, która na co dzień nie jest nam niezbędna. W Polsce jest to dosyć trudne. O ile jeszcze w Warszawie działają wypożyczalnie sprzętu, to w mniejszych miastach jest z tym problem.
Jest jednak inny sposób na rozwiązanie problemu braków sprzętowych. Trzeba założyć małą komunę :)
Mówię całkiem serio, to sprawdzony sposób. Wszyscy moi znajomi, mają w tej chwili ten sam sprzęt. Aparaty Canon, lampy Elinchrom i komputery Apple. Każdy kupuje w pierwszej kolejności to co oczywiście sam potrzebuje, ale sporo sprzętu kupujemy na zasadzie : skoro ty masz tego softa, to ja kupię tamtego. Dzięki takiemu porozumieniu, możemy sobie pożyczać nawzajem sprzęt i każdy z  nas ma dzięki temu o wiele większy potencjał, niż gdybyśmy nie współpracowali ze sobą.
To, że wszyscy mamy Canony, to przypadek w zasadzie. Ale już lampy czy komputery kupowaliśmy po wspólnych rozmowach. Najpierw jeden kumpel kupił Elinchroma, potem drugi, więc ja też się zdecydowałem w to wejść i namówiłem kolejne dwie osoby.

Mimo, że na wielu polach robimy podobną fotografię, nie konkurujemy ze sobą, a właśnie współpracujemy. To, że pożyczę komuś lampę. nie oznacza, że zabierze mi w ten sposób zlecenie. Wręcz przeciwnie, gdy ja będę miał trudne zlecenie, to pożyczony od kogoś obiektyw sprawi, że będę mógł je zrobić.

A więc .... zakładajcie komuny sprzętowe :)

Komentarze

paweł wach pisze…
no i o to chodzi, Artur masz w 100% rację. Głód sprzętu nigdy się nie kończy. A wypożyczanie w zamian za inne przysługi czy inny sprzęt to najlepsza forma współpracy i tak jak piszesz w żadnej opcji nie jest to równoznaczne robieniem sobie konkurencji. Po to powstają grupy produkcyjne, gdzie jest osoba/y od organizacji, jedno wielkie studio i 5 fotografów, żeby właśnie tak działać. Po co każdy ma inwestować w hassela i świeczki jak można mieć jednego, używać na własne potrzeby i jeszcze wypożyczać dalej.
Fajny wpis :)
Miłego dnia!
Artur Nyk pisze…
Dzięki Paweł :)
Unknown pisze…
to fajnie, że wszyscy znajomi mają Canony :P
a masz może kalibrator monitora? szukam ze 3-4 ludków, żeby założyć komunę w tej kwestii :)
Artur Nyk pisze…
Zamówiony :) Czekam :)
Unknown pisze…
no to się spóźniłem z komuną :P pozostaje liczyć na życzliwość i możliwość pożyczenia :)
Artur Nyk pisze…
Ale możesz kupić monitor Apple 30" i pożyczyć mi, Tak na 5 lat :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo