Przejdź do głównej zawartości

Mam dosyć (kupowania) sprzętu

Wiele lat temu byłem na spotkaniu ze znanym fotografem i zapamiętałem, mądrość jaką wtedy powiedział: nie liczcie na to, że kiedyś uznacie, że macie już dostatecznie dużo sprzętu fotograficznego, bo zawsze będzie coś jeszcze co chcielibyście mieć.
I przez te wszystkie lata, przyznawałem mu rację. Ciągle czegoś mi brakowało, o czymś innym myślałem, że gdybym to miał, to robiłbym lepsze zdjęcia itd. Innymi słowy, dałem się wkręcić w ciągłe kupowanie nowych, absolutnie niezbędnych zabawek.

I nagle teraz stwierdziłem, że przestało mnie to bawić. Koniec. Dotarłem do momentu, gdzie zrozumiałem, że spora część tych zakupów była tylko po to bym czuł się lepiej.
Wiem, że to co mówię jest kontrowersyjne i może właśnie popadłem z jednej skrajności w drugą.
Wszystko przez nowy obiektyw jaki kupiłem niedawno. Nie przepadałem nigdy za moim 24-105/4 L IS, nie dlatego, że był zły. Tak jakoś nie leżał mi. Postanowiłem więc w końcu kupić 24-70/4 L IS. O tak, ten mi się spodobał zdecydowanie. Wydałem na niego prawie 5000 zł i… i nic się nie zmieniło.

Żaden z klientów nie stwierdził, że moje fotografie nagle mają lepszą jakość, nie zobaczył lepszego rysunku, albo przynajmniej ostrości. Nikt poza mną nie zauważył absolutnie nic. Ja oczywiście byłem zadowolony, patrzyłem z przyjemnością na mniejszą dystorsję i lepszą ostrość. Ale gdybym nie kupił tego obiektywu i zamiast tego spędził miesiąc w Grecji na leżeniu do góry brzuchem, to byłoby to znacznie lepsze rozwiązanie. No i znacznie przyjemniejsze.

A gdybym na dodatek zrobił tam kilka fajnych zdjęć? I może je potem sprzedał? Dlaczego dobre pomysły przychodzą zawsze po czasie?

Postanowiłem, że teraz będę kupował tylko to co jest absolutnie niezbędne. Mam już dostatecznie dużo sprzętu by robić 95% zleceń, jakie potrafiłbym zrealizować na wysokim poziomie. Pozostałe 5% sprzętu ma ktoś z moich znajomych.  I to jest dobry pomysł na gromadzenie sprzętu.
Na szczęście potrafię ludzi przekonywać do rzeczy i rozwiązań, do których sam jestem  przekonany. Dlatego już dawno namówiłem kilka osób by weszły w ten sam system oświetlenia. Dzięki temu, w tych rzadkich momentach gdy czegoś mi brakuje, mogę to pożyczyć. Gdybyśmy wszyscy zgromadzili nasze oświetlenie, to byłoby aż miło popatrzeć na tą górę światła, by nie powiedzieć jasną górę :)

Tak, zgadza się, proponuję wam abyście zakładali kołchozy czy jak by to nie nazywać, grupy fotografów, wzajemnie wspomagających się sprzętem. Po co kupować obiektyw makro, jeśli będziesz nim robić zdjęcia trzy razy w roku? Niech kupi go ten co pracuje na nim często, a ty w zamian kup octe 190 cm, skoro robisz dużo portretów, a czasem pożyczysz ją kumplowi, który ma 24/1,4, który pożyczy go, temu co ma przenośny generator, który raz w roku potrzebny jest temu od makro. Tak to powinno działać. Dlatego gdy pierwszy z moich znajomych kupił Elinchroma, to najpierw popatrzyłem na niego z grozą i zdziwieniem, a potem pooglądałem, poczytałem i gdy drugi też zaczął  mówić o Elinchromie, to podjąłem decyzję o zmianie zabawek. A potem namówiłem na to pozostałych.
Podobnie jest z aparatami, wszyscy pracują na Canonie i w razie potrzeby mogę liczyć na wsparcie. Są wprawdzie jakieś czarne owce z Nikonem, ale gdy raz czy dwa mieli problem z pożyczeniem obiektywu, to od tej pory inaczej na to patrzą.
Powiecie, że łatwo mi mówić, bo mam już dużo sprzętu. Tak właśnie dlatego łatwo mi to mówić, gdy widzę, że spora część tego sprzętu, nie pracuje na co dzień.

I jeszcze jedno na koniec. Uwolniony od sprzętowych pokus, mogę teraz skupić się na doskonaleniu samego fotografowania. Portret tylko częściowo zależy od sprzętu, ważniejsze jest zrozumienie z modelką, przekazanie jej czego się chce, przekonanie jej, że wiesz co robisz i wiesz co ona powinna robić by portret był poruszający, a nie tylko nie poruszony i ostry jak brzytwa.
By robić lepsze fotografie samochodów nie potrzebuję specjalnego softboksu o wymiarach 5x10m, a raczej potrzebuję większego zrozumienia jak zachowuje się światło. I tak najczęściej używam zwykłej czaszy, albo małego stripa. A jeśli znajdzie się klient, który uzna, że światła właśnie takiego softboksu potrzebuje na zdjęciu, to niech zapłaci za wynajem studia.

Na całym świecie, wynajem studia, świateł, a nawet aparatu jest rzeczą najnormalniejszą pod słońcem. W Polsce to ciągle fotografa obarcza się obowiązkiem posiadania wszystkiego co możliwe. Jedynie w Warszawie sytuacja robi się normalna, można wynająć studio, pojedynczą lampę, obiektyw czy aparat. W Katowicach,  a pewnie też w innych miastach to jeszcze ciągle abstrakcja, choć mam nadzieję, że z czasem będzie się to zmieniać.

A na razie, dogadujcie się ze znajomymi i zamiast wydać parę tysięcy na nowy obiektyw, jedzcie lepiej na wakacje. Nie sądzicie, że to lepszy wybór?

Komentarze

Sebastian Cviq pisze…
jak dobrze ze za trzy tygodnie bede lezal na hamaku pod palemka gdzies na koncu swiata :) jedyne co mam swoje to 5DmkII+35+70-200+ex580+quantum300r i pare dupsow :)
Artur Nyk pisze…
Już zazdroszczę, ale tak trzymaj :)
gumiber pisze…
Tak naprawdę ten wpis bierze się stąd, że jesteśmy biednym narodem i ze wszystkim musimy się szczypać... Nawet gdy jesteśmy świetnymi specjalistami w danej dziedzinie nie możemy sobie pozwolić na normalny samochód, wymianę sprzętu nie wspominając o egzotycznych wakacjach, na których nie musielibyśmy myśleć o zdjęciach na sprzedaż... Czy mam trochę racji?
Artur Nyk pisze…
Oczywiście, że masz trochę racji. Ale to co sobie przemyślałem jest nadal aktualne, gdybyśmy byli bogatym narodem. Po co otaczać się niepotrzebnymi przedmiotami?
Z tymi sprzętowymi zachciankami to całkowicie się zgadzam. Ja już dawno temu powiedziałem sobie stop i nadal fotografuję moim D80 + kilka obiektywów i zabawek. I tak jak się pracuje na etacie i fotografia to nie jest jedyne zajęcie to po pewnym czasie dochodzi się do wniosku, że i to jest za dużo. Nie ma co jednak popadać w paranoję tylko wypośrodkować. Jak będę chciał dziewczynie zrobić portret w świetle poranka to nie pobiegnę do kumpla po portretówkę, tylko muszę w miarę możliwości mieć coś co mi pozwoli uzyskać zadowalający efekt.

Sprzęt jak widać stary i może miałbym dziś FF z pięknym obrazkiem i wysokim ISO, ale na razie wolę pojeździć w różne miejsce i fotografować, kupić bilet lotniczy. Może warto dla jakości już coś zmienić, ale jak zdjęcie jest złe to złym pozostanie nawet w diabelskim ISO. Ciekawa jest już czasem sytuacja jak ktoś uzyskując odpowiedź czym fotografuję nie wie komletnie co to jest to D80. Może analog ;)

Jeszcze ciekawsze jest moim zdaniem posłuchanie doświadczonych kolegów, byłem na Twoim wykładzie, byłem na kilku warsztatach w różnych miejscach Polski, a i na półce jest kilka albumów z ulubioną fotografią. Z tego co zauważyłem jest to dla mnie cenniejsze, daje więcej radości i szczerze boję się co będzie jak aparat się zużyje... Wtedy będę musiała wybierać DX czy FF, a może bezlusterkowiec. Głowa mała na to wszystko ;)
Paweł pisze…
Z tym sprzedawaniem sprzętu i otaczaniem się mniejszą ilością niepotrzebnych rzeczy się zgodzę. Od ponad roku cyklicznie wyprzedaję to, co leży. Z większości rzeczy korzystałem często, czy to do nauki czy po prostu dla przyjemności. I tak poszła już lampa studyjna (do znajomego, który pożyczał ją ode mnie często - teraz ja to mogę robić jak będę potrzebował), 85mm zamieniłem na wyjazd właśnie - to była świetna decyzja, nigdy nie zapomnę fajerwerków na Placu Czerwonym! Aktualnie zostałem z dwoma obiektywami szerokokątnymi, z którego jeden zamienię na lepszy. Nie muszę kupować nic długo-ogniskowgo czy zamieniać body na "pełną klatkę", bo dziewczyna ma obie rzeczy. Do sprzedania został mi jeszcze komplet teł materiałowych. W pokoju zrobiło się luźniej, nagle w plecaku znalazło się dodatkowe miejsce na mały statyw i głowicę. Chęć zakupu obiektywu makro zastąpiłem kompletem pierścieni pośrednich. Przenośną lampę błyskową sprzedałem na korzyść 2 blend. Koniec końców chciałbym jeszcze zakupić komplet porządnych filtrów fotograficznych :) O wypożyczaniu i wynajmowaniu studia wpadłem dopiero pół roku temu -ceny nie są już tak wysokie jak kiedyś, a konkurencja spora. Gorzej jednak z wypożyczaniem - wpłacenie kaucji wartości obiektywu jest czasem po prostu nie możliwe...
punktpotrójny pisze…
To prawda, wiele zakupów poza poprawą nastroju (przemijającą) zbyt wiele nie wnosi. Albo wcale.

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak...

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na p...