Przejdź do głównej zawartości

Nissan w ciemnym lesie czyli jak fotografować samochód

Aby zrobić ciekawe zdjęcie samochodu wystarczy spełnić trzy warunki :

1. Znaleźć fajny samochód
2. Znaleźć fajny plener
3. Fajnie oświetlić samochód

Prawda jakie to proste? No dobrze, o ile dwa pierwsze warunki można jeszcze w miarę łatwo spełnić, to trzeci decyduje prawie o wszystkim i wcale nie jest taki prosty do spełnienia.
W czwartek robiłem sesję do swojego portfolio z czarnym Nissanem Juke. Chciałem poćwiczyć techniki oświetlenia czarnych samochodów, bo to zdecydowanie najtrudniejszy kolor. Rozejrzałem się wśród samochodów znajomych i wybór padł na Juke'a. Ten samochód spełniał wszystkie moje wymagania, Ania bez problemu go pożyczyła, był czarny, miał kilka ciekawych detali i jednocześnie brak wyraźnych przetłoczeń biegnących przez cały samochód. Dlaczego to było takie ważne? Właśnie dla podniesienia stopnia trudności tych zdjęć. Np. BMW serii 3 ma piękne, ostre przetłoczenie biegnące przez cały bok. Wystarczy zrobić na nim blik i już mamy dobrze podkreśloną sylwetkę. Natomiast w Juke'u bok jest praktycznie gładki i światło nie ma się na czym załamać.

Następnym etapem było znalezienie pleneru. Wiedziałem, że sesja musi się odbyć nocą z kilku powodów, o których napiszę później. Szukałem więc miejsc ciekawych, ale też bezpiecznych. Gdy skreśliłem już wszystkie miejsca jakie przyszły mi do głowy, bo zawsze coś było nie tak, to przypomniałem sobie o parku znajdującym się kilkaset metrów od mojego domu. Spełniał wszystkie wymagania poza jednym. Musiałbym złamać zakaz wjazdu, wprawdzie tylko kilka metrów, ale zawsze. Jak widać na zdjęciu poniżej, oczywiście nie zrobiłem tam tej sesji, tylko pojechałem w Bory Tucholskie :)

Do pomocy przy sesji zaprosiłem Pawła Pszczołę i Adama Jędrysika. Adam przyjechał z zamiarem nakręcenia filmu, ale jak zobaczył miejsce, które wybrałem na sesję to zwątpił. Było tak  ciemno, że ledwie widzieliśmy samych siebie.
Moim zestawem oświetleniowym był przenośny generator Elinchrom Ranger z jedną głowicą, czasza standardowa i strip 90 x 35 cm, blenda 2 x 2 m oraz najważniejszy element czyli Ludzki Statyw Oświetleniowy.

Zaparkowałem samochód pomiędzy drzewami, ustawiłem kadr i ostrość, na długim czasie zrobiłem zdjęcie  i zarejestrowałem tyle zastanego światła ile się dało. Potem to samo zrobiłem z włączonymi światłami samochodu na wszelki wypadek gdyby okazało się, że jest to potrzebne.
Teraz zostało nam już tylko zrobić to co najważniejsze czyli znaleźć sposób na takie oświetlenie sylwetki samochodu by wyglądała atrakcyjnie. Tu rozpoczyna się najistotniejsza część pracy fotografa. Ja na początek oglądam sobie w necie zdjęć samochodu, który mam fotografować. Gdy zacznę robić zdjęcia samochodom, które dopiero wchodzą na rynek, nie będę miał tej możliwości, ale teraz dlaczego nie miałbym skorzystać z doświadczeń innych fotografów. Oglądam fotografi i analizuję pod jakim kątem samochód wygląda najlepiej i jak układają się bliki na karoserii. Na tej podstawie buduję swoją wizję zdjęcia i tego jak chcę przedstawić samochód. Możliwości kreowania wizerunku są bowiem praktycznie nieograniczone, a raczej są ograniczone tylko wyobraźnią. Ten sam samochód można sfotografować na milion sposobów, zmieniając światło, optykę i lokalizację. I ta mnogość możliwości stwarza największy problem :)

Tym razem nie miałem tak bardzo konkretnej wizji jak ostatnio fotografując Ferrari. Chciałem się skupić na sprawdzeniu samych możliwości świecenia na różne sposoby. Ogólny plan przewidywał zrobienia zdjęcia gdzie samochód narysowany tylko blikami światła wyłania się z ciemności lasu.
Na początek świeciliśmy standardową czaszą, same szczegóły Juke"a, najlepiej sprawdzało się to zwłaszcza na detalach przodu i kołach.



Następny etap to narysowanie linii maski i dachu. Tu przydała się blenda, od której odbijaliśmy światło. Pracę znakomicie ułatwiało wykorzystanie Ludzkich Statywów Oświetleniowych z opcją sterowania głosem :) A tak na serio to czasem nawet lekkie przesunięcie lampy powodowało kompletną zmianę efektu. Nie ma w takich sytuacjach lepszego rozwiązania niż obserwowanie przez obiektyw i "sterowanie" lampą : w lewo, w lewo, jeszcze, jeszcze, niżej, wyżej  i w jeszcze w lewo, no już, już prawie... aaaaa z powrotem, zepsuło się :)


Następną opcją było świecenie softem. W tym przypadku strip dał ciekawszy efekt niż ostre światło czaszy i pozwolił na narysowanie kilku naprawdę ładnych blików.



Na końcu malowaliśmy światłem. Dlatego właśnie zależało mi na całkowitej ciemności by można było bez żadnych problemów stosować tą technikę. Chciałem zacząć od malowania blików ostrą czaszą, ale Paweł zaproponował by użyć stripa i to okazało się bardzo dobrym wyborem. Już przy pierwszym zdjęciu efekt był bardzo obiecujący. W głowicy Rangera montowany jest pilot o mocy całych 50W, który automatycznie wyłączał się po 15 sekundach. Tak jest rozwiązana kwestia oszczędności baterii. Próbowaliśmy świecić więc w dwóch wersjach: na czasie 20s z piętnastosekundowym naświetleniem lampą lub na 30s z dwoma przelotami lampy.
Oto jedna z klatek. Nie wszystkie bliki są idealne, ale w ramach jednego naświetlenia zyskujemy prawie gotową fotografię. W porównaniu do naświetlania każdego detalu osobno, to olbrzymia różnica.

ISO 100    f11    t 30s   50 mm
Teraz pozostała mi już tylko praca koncepcyjna czyli poskładanie poszczególnych klatek w jedną całość. Obawiam się, że będzie tych klatek dużo.... Na szczęście moja rola ograniczy się tylko do wyboru klatek, a resztą zajmie się Gosia :)

Komentarze

Unknown pisze…
Juke bardzo mi się nie podoba, ale po ostatnim zdjęciu skłonny bym był go kupić :)
Artur Nyk pisze…
To chyba najlepsza recenzja dla fotografa :)))
Mateusz Zahora pisze…
Ja wciąż twierdze, ze ten samochód powinien się nazywać Joke :P
Magdalena pisze…
Nie do końca rozumiem na czym polega malowanie światłem, możesz proszę wyjaśnić? Ludzki statyw oświetleniowy przemieszczał się dookoła samochodu? :)
Artur Nyk pisze…
To proste, w kompletnej ciemności ustawiasz czas na kilkanaście sekund albo dłużej i z lampą świecącą światłem stałym chodzisz naokoło samochodu i go oświetlasz. Można też podobnie zrobić z błyskiem, wtedy na jednej ekspozycji robisz dużo błysków.
Unknown pisze…
fajny opis Artur, naprawdę podziwiam Twój systematyzm w publikowaniu kolejnych wpisów
Artur Nyk pisze…
hmm... jakbym wyczuwał mały sarkazm :)))) Słusznie trochę bo ciągle mam nadzieję, że uda mi sie częściej pisać.

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w