Przejdź do głównej zawartości

Chora Sesja

Kotek kicha i kicha. Nie było więc innego wyjścia, jak odwiedzić panią doktor. Łatwo powiedzieć, ale Sesja najpierw musi łaskawie przyjść do domu w godzinach, gdy klinika jest czynna, a ja akurat też w nim jestem. Nie tak łatwo było to zgrać, ale wczoraj w końcu się udało. Ojciec pilnował, by Sesja zniosła dobrze jazdę samochodem, pani doktor zbadała, dała antybiotyki i nakazała tygodniowy areszt domowy.
Nie ma więc włóczenia się po ogródkach razem z kumplami, gonienia wróbli, denerwowania psów. Trzeba siedzieć w domu i koniec. A to nie jest takie proste. Zwłaszcza dla mnie. Sesja, która do tej pory miauknęła raz na jakiś czas, nagle rozgadała się na całego. Od cichutkiego "miau", przez żałosne "miiiau", po głośne "MIAAUU" i całą masą stanów pośrednich.
Gdy nie dało efektu ani to, ani wskakiwanie na moje biurko i patrzenie mi w oczy, kot postanowił sam otworzyć sobie drzwi. Nie pomogło ciągnięcie łapką drzwi od spodu. Każdy kot umie tak sobie otworzyć choćby szafkę w kuchni.

W następnej minucie patrzyłem w zdumieniu, jak Sesja stanęła na tylnych łapach, a przednimi próbowała manipulować przy zamku!!! No tego się nie spodziewałem. Miałem wrażenie, że gdyby była to zasuwka, a nie gałka, to mogłoby jej się udać.
Zacząłem już podejrzewać, że Sesja tylko udaje zwykłego kota, a tak naprawdę nie miałaby problemu z podjęciem decyzji, czy zasunąć dach, gdy pada deszcz :)
Jednak chwilę potem, gdy przez parę minut próbowała przejść przez szklane drzwi, młócąc w nie łapkami, zrozumiałem, że to tylko zwykły kotek :)


Komentarze

Anonimowy pisze…
Taki wdzięczny obiekt do fotografowania, a zdjęć jak na lekarstwo ... proszę więcej :-)
Anonimowy pisze…
Mówiłam, że koty gadają - może jak nauczycie się ją rozumieć to obdarzy Was zaufaniem i łaskawie się wprowadzi? ;-))

Olga
Artur Nyk pisze…
Kto wie :)
A co do zdjęć, to chyba oczywiśtem że jako fotograf nie mam czasu by robić prywatne zdjęcia :)))))
Anonimowy pisze…
No tak, jak szewc bez butów, to fotograf bez zdjęć ;-)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo