Przejdź do głównej zawartości

Nie fotografuję za darmo? Czasem tak

Od dawna obserwuję inicjatywę Nie fotografuję za darmo na FB. Generalnie podoba mi się, że fotografowie wreszcie zaczęli dbać zbiorowo o swoje interesy. Sam w tym roku dostałem trzy propozycje, bym zrobił coś za darmo i oczywiście nie zgodziłem się. Za wykorzystanie pracy fotografa i innych osób pracujących przy sesji trzeba płacić i koniec.

Ale są jednak sytuacje, gdy można pracować za darmo i nie ma w tym nic złego. Czasem wręcz nie ma innego wyjścia.
Pominę tu tak oczywiste sytuacje, jak zrobienie czegoś za darmo na cele charytatywne. Często jednak na forum NFZD pojawiają się oburzone głosy fotografów piętnujących ludzi, którzy proponują zrobienie darmowej sesji w zamian za wykorzystanie jej w swoim portfolio.

Z jednej strony mają trochę racji, bo ktoś odbiera im pracę i proponuje zrobienie tego samego za darmo. Najczęściej chyba ta sytuacja pojawia się w fotografii ślubnej. Oto pojawia się młody gość, który ma prostą lustrzankę, jeden czy dwa obiektywy, może nawet lampę i postanawia zrobić karierę fotografa. No cóż, mamy wolny rynek, nie musimy należeć do związku, ani cechu, nie musimy mieć skończonej żadnej szkoły fotograficznej, wystarczy chcieć. I to jest dobra sytuacja. Pamiętam, jak moja mama, prowadząc w czasach słusznie minionych pracownię krawiecką, musiała opłacać jakieś składki w cechu i zatwierdzać u nich każdy urlop czy zmianę godzin pracy. Dzisiaj brzmi to jak absurd.
Dlatego cieszę się, że każdy może zostać fotografem i być moim konkurentem.

Wracając do tematu, oburzeni zapominają o jednej ważnej rzeczy. Ślub bierze się raz w życiu (no...ewentualnie kilka razy :)) i powierzanie sfotografowania tego wydarzenia osobie, która przyznaje się do tego, że nie ma doświadczenia, wymaga dużo odwagi. Albo dużej dziury w budżecie weselnym. Śmiem twierdzić, że ktoś, kto decyduje się na takie darmowe zdjęcia i tak nie zamówiłby sesji u dobrego (czytaj wystawiającego solidny rachunek) fotografa. Na takie zdjęcia zdecyduje się tylko ktoś, kto jako alternatywę ma wujka Zdzicha z jego kompaktem.

Każdy z nas kiedyś zaczynał i znał ten wieczny paradoks: Nie dostaję zleceń, bo nie mam doświadczenia - Nie mam doświadczenia, bo nie dostaję zleceń.
Niestety najpierw trzeba narobić się solidnie, zrobić te minimum kilkanaście sesji, by w ogóle móc żądać pieniędzy za swoje zdjęcia. Oczywiście pod jednym wielkim warunkiem, że umiemy te doświadczenia wykorzystać i każda kolejna sesja czegoś nas nauczyła.

Zawsze będzie też tak, że to samo zlecenie  różni fotografowie będą bardzo różnie wyceniać. Na forum NFZD wielu ludzi walczy z zaniżaniem cen do poziomu, który jest kompletnie nieopłacalny.  Wiele osób przypomina, że ktoś, kto wycenia swoją pracę za pół darmo, nie bierze pod uwagę amortyzacji sprzętu, potrzeby inwestowania we własną promocję itd.
Fotografowie, którzy oferują zdjęcia bardzo, bardzo tanio, nie są i nigdy nie byli moją konkurencją. Nie są też konkurencją innych fotografów, którzy poważnie podchodzą do swojego zawodu. Nie wierzycie?
To zastanówmy się nad tym.

Kto oferuje zdjęcia w nieopłacalnie niskich cenach? Ktoś, kto nie potrafi sprzedać swojej pracy za rozsądne pieniądze. A dlaczego? Bo nie potrafi zrobić zdjęć na dobrym poziomie. To proste.
Czy taki ktoś ma szansę stać się moją konkurencją? Tak, jeśli będzie pracował nad własnym rozwojem, inwestował w sprzęt, robił dużo zdjęć itd. Ale to wymaga czasu i pieniędzy. Nie będzie więc mógł sobie pozwolić na utrzymanie dumpingowych cen..... I koło się zamyka.
Oczywiście powiecie: ale taki gość przychodzi i zabiera mi robotę, bo nie mogę zaoferować tak niskiej ceny, jak on. No dobrze, ale to oznacza, że mówimy o zleceniu, gdzie dla klienta ważna jest wyłącznie cena lub gdy klient nie ma zielonego pojęcia, co chce dostać.
Z takim klientem i tak nie mamy szansy zarobić. Parę razy próbowałem podchodzić do tanich zleceń, gdzie cena była najważniejszym kryterium. I za każdym razem efekt był taki sam. Niby coś tam zarobiłem kosztem sporego nakładu pracy, ale były to zlecenia całkowicie nierozwojowe, które nie wniosły ani nic do mojego doświadczenia, ani te zdjęcia nie przydały się do portfolio.

I tak dochodzimy do fotografowania za darmo, które się opłaca. Mówię tu o robieniu zdjęć do swojego portfolio. Za każdym razem po zrobieniu super taniej sesji dochodziłem do wniosku, że znacznie więcej by mi dało, gdybym w tym czasie zrobił jedno dobre zdjęcie, którym mogę się pochwalić.
Tu znowu odzywa się wspomniany paradoks w trochę innym brzmieniu: Muszę mieć dobre portfolio, by dostawać zlecenia - Muszę mieć zlecenia, by stać mnie było na zrobienie dobrego portfolio.
Niby zdjęcia do portfolio możemy zrobić bezkosztowo. Nie ma dzisiaj większego problemu, by namówić modelkę, wizażystkę fryzjera itd do darmowej pracy przy sesji, z której każdy osiąga korzyść w postaci gotowego zdjęcia do swego portfolio. Ale przez ten czas nie możemy pracować komercyjnie, musimy wydać pieniądze na dojazdy, catering, akcesoria do sesji itd. Może nie będą to ogromne koszta, ale całkiem za darmo też to nie będzie.

Tak czy inaczej, innej drogi nie ma. Żeby sprzedać zdjęcie, trzeba pokazać jakieś zdjęcie :)

Komentarze

kfoszcz pisze…
brawo, takie słowa z ust doświadczonego fotografa może w końcu zostaną potraktowane poważnie. Ja osobiście jestem niestety często na etapie zdjęć do portfolio ;) dzięki Artur, utwierdziłeś mnie w przekonaniu że czasem za darmo (ale z mojej woli) lepiej niż za tanio ;)
Masz rację Przyjacielu. Chcąc zarabiać musimy wyrobić sobie portfolio a do tego nie ma innej drogi jak popracować za darmo chociaż tak jak już wspomniałeś to darmo czasem wiąże się i z dołożeniem do sesji. Kiedyś usłyszałem jak ktoś powiedział „traktuj każdą sesję jakby była największą w Twoim życiu” i tak właśnie staram się robić bo z takich sesji biorą się zdjęcia do portfolio, jeśli robisz zdjęcia półśrodkami to Twoje fotografie wyglądają jak półśrodek... Sam też z doświadczenia wiem że jeśli cena jest kryterium i dochodzi do pracy bo ja i klient zgadzamy się na swoje warunki to wątpliwa sprawa ażebym umieścił jakieś z tych zdjęć w portfolio. Po prostu nie będą się nadawać. My fotografowie powinniśmy się raczej oburzać na firmy które dobrze wiedzą co ile kosztuje i jak coś należy zrobić a próbują oszukać młodych niedoświadczonych fotografów do pracy za darmo obiecując gruszki na wierzbie. Prędzej czy później młodzi nauczą się że zlecenia darmowe niewiele dają oby prędzej.
Artur Nyk pisze…
Dziękuje :) cieszę się, że myślicie podobnie jak ja :) Ja też zgadzam się, że do każdej sesji należy podchodzić jakby była to najważniejsza sesja na świecie.
Anonimowy pisze…
Trochę się z tym nie zgadzam... Wiele lat temu, kiedy zaczynałem robić zdjecia ślubne, byłem drugim fotograf u rodziny, znajomych lub obcych, ale ze znajomym fotografem. Nie brałem za to pieniędzy, ale też nie odbierałem pracy profesjonalistom. A pierwsze "samodzielne" zlecenie było już za odpowiednim wynagrodzeniem. Z biegiem czasu, kiedy zdobywałem doświadczenie i umiejętności, poszerzałem ofertę oraz ulepszałem sprzęt - podnosiłem stopniowo ceny. Uważam, że takie rozwiązanie jest uczciwe zarówno w stosunku do fotografujących jak i fotografowanych.
MC pisze…
Co do tego, co napisał Artur "Kto oferuje zdjęcia w nieopłacalnie niskich cenach? Ktoś, kto nie potrafi sprzedać swojej pracy za rozsądne pieniądze. A dlaczego? Bo nie potrafi zrobić zdjęć na dobrym poziomie. To proste". Generalnie masz rację. Są jednak też ludzie robiący zdjęcia na dobrym poziomie, którzy po latach zdecydowali się z tego uczynić źródło dochodów. Muszą stworzyć specjalistyczne portfolio. Najszybciej i najprościej: zaoferować coś taniej lub za darmo. Klient nie ryzykuje wiele, jeśli fotograf jest dobry (choć np. ma niewielkie doświadczenie w np. nowym dla siebie podgatunku fotografii) łatwo można zweryfikować jego umiejętności oglądając nawet jego foty krajobrazów. Nie jest to idealne wyjście, ale na pewno nie działa się w ciemno.


Nie ma czegoś takiego jak "odbieranie pracy profesjonalistom". Rzeczywiście tania lub darmowa siła robocza odbiera pracę, ale przede wszystkim najgorszym i gorszym ze średniaków. Jeśli profesjonalista to ktoś o wysokich umiejetnościach, to chyba jasne że taki człowiek działa w zupełnie innej częsci rynku niż gratisowiec. Jeśli przez profesjonalistę rozumiemy kogoś, kto utrzymuje się wyłącznie z fotografii, to w takim przypadku nietrudno sobie wyobrazić przypadek, gdy utalentowany amator albo ktoś kto pracował jako fotograf ale np. niekoniecznie ślubny, zrobi lepsze zdjęcia niż zapracowany profesjonalista bez talentu.

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo