Przejdź do głównej zawartości

Poza kadrem czyli książka dla fotografa

Nie czytam zbyt często książek o fotografii bo zwykle w połowie się już nudzę. Najczęściej dlatego, że autor piszę o sprawach zbyt banalnych, albo przeciwnie, zbyt skomplikowanych bym to zrozumiał.

Przy okazji takie małe wtrącenie.
Ostatnio chciałem porównać testy paru kompaktów Canona bo wreszcie muszę coś małego kupić. Zajrzałem na optyczne.pl, serwis bardzo szacowny w końcu. Gdy czytając test Canona G15  doszedłem do działu Optyka, wymiękłem. Ja chciałem tylko dowiedzieć się, czy jak zrobię zdjęcie to będzie ostre i z RAWa da się ładnie wyciągnąć kolor i szczegół, a dowiedziałem się, że różnice między składowymi pionowymi i poziomymi dowodzą symetryczności filtra dolnoprzepustowego przy przebiegu funkcji MTF ze średnią wartością 975 LWPH, która objawiają się niską zdolnością rozdzielczą. Czy jakoś tak. Na szczęście na końcu zawsze można zobaczyć przykłady zdjęć i w ten sposób coś zrozumieć. Bo po przeczytaniu samych opisów, okazało się, że wszystkie moje obiektywy składają się głównie z samych wad :)

Wracając do książek, dostałem niedawno "Poza kadrem",  Davida duChemina. W pierwszej chwili myślałem, że to kolejna książka opisująca jak zrobić ładne zdjęcie na wakacjach, przyznaję, to wina okładki. Gdy jednak zajrzałem do środka i przeczytałem pierwsze zdanie na jakie trafiłem, zrozumiałem, że to coś zupełnie innego : "Czy Luke Skywalker poradziłby sobie gdyby nie Obi-Wan Kenobi i Yoda?" Tak zaczyna się rozdział mówiący o potrzebie posiadania mentora.

"Poza kadrem" to książka nie tyle o fotografowaniu, ale o byciu fotografem. Autor wprawdzie w dużej mierze kieruje ją do ludzi, którzy chcą przejść dopiero na zawodowstwo, ale ci, którzy już żyją z fotografii, znajdą tam mnóstwo cennych rad. Ja czytałem ją prawie z wypiekami na twarzy, bo nagle okazało się, że problemy i wątpliwości, z którymi się zmagam od lat, nie są tylko moją domeną. Dokładnie takie same problemy mają profesjonalni fotografowie na całym świecie. W sumie przyjąłem to z ulgą :)

Książka jest małym kompendium wiedzy na temat wyboru odpowiedniej dla siebie drogi, prowadzenia własnego marketingu, zarządzania finansami i umiejętności stawiania wszystkiego na jedną kartę czyli dążenia do realizacji swoich pasji. Polecam ją Wam bardzo, bo sam dużo wyniosłem z tej lektury.
Spotkałem się wprawdzie z opinią kumpla, że książka jest nudna i składa się z banalnych ogólników ale nie słuchajcie go. Michał jest młodszy ode mnie, więc nie może mieć racji, a poza tym przeczytał tylko pół książki :)

PS. W kwestii kupna małego aparatu to zapamiętałem z książki taką radę : jeśli wpadłeś na pomysł, że ten nowy obiektyw jest ci niezbędny, poczekaj jeszcze miesiąc nim go kupisz, a wtedy pewnie okaże się, że możesz spokojnie bez niego żyć :)

Komentarze

Sebastian Cviq pisze…
przeczytałem dawno temu, również polecam! :)
Artur Nyk pisze…
A trafiłeś jeszcze na inne fajne książki?
Unknown pisze…
Hej, od miesiąca mam canona g1x jako aparat podręczny, torebkowy, na rodzinne wypady itd. Taki zgodnie z zasada: najlepszy aparat to ten który masz przy sobie, a zbyt często lusterko zajmuje dużo miejsca :)
Artur Nyk pisze…
G1X chyba trochę duży jest, dlatego bardziej o G15 myślę. A możesz Kasia podesłać jakiegoś rawa na 100 iso? Chętnie się mu przyjrzę :)
A ja polecam odejść od marki spojrzeć przychylnie na Fuji X10, X20. Mam X10 od maja i jestem zadowolony z efektów, przynajmniej tego spodziewam się po kompakcie. Kupiłem bo w jakiś testach wypadał najlepiej i pisze na nim 'made in japan' (czyli doklejają logo:). Minus to bateria która wyrabia trochę ponad 200 zdjęć przy użyciu wyświetlacza (bardzo dobry). Wszystkie ustawienia i manualny obiektyw przekonały mnie ostatecznie.

Przyznaję jednak, że kompakt nie jest się nawet w stanie zbliżyć do obrazu generowanego przez mojego starego Nikona D80, ale może nie daję mu szansy, bo bardziej ucieszyła mnie nowa stałka do kolekcji :D
Artur Nyk pisze…
Właśnie testowałem Fuji X100, z obrazu jest, zadowolony, do obsługi mam pewne zastrzeżenia, ale może gdybym dłużej go używał przyzwyczaiłbym się. Niestety muszę jednak mieć zoom w takim aparacie. Stałka jest super, ale trochę ogranicza.
A właśnie pokazał się nowy Canon G16 :)
Unknown pisze…
Artur, przesłałam ci na maila plik właśnie. W zeszłym tygodniu jak czytałam o premierze G16 to używałam za dużo przymiotników ;))

Popularne posty z tego bloga

Jestem za głupi czyli o sztuce nowoczesnej raz jeszcze...

Wracam powoli do normalnego trybu pisania codziennie.... mam nadzieję:) Rozleniwiłem się ostatnio, to fakt, za to spędzałem czas bardzo przyjemnie :) Jednym z efektów była wizyta w MOCAKu, czyli Muzeum Sztuki Współczesnej w Krakowie . Miałem od dawna wielką ochotę zobaczyć to muzeum, głównie z powodów architektonicznych. I rzeczywiście, muzeum zachwyca. Nie ma tu mowy, byśmy mogli mieć kompleksy w porównaniu z innymi muzeami tego typu na świecie. Mimo swojego ogromu, budynek jest bardzo kameralny. Czysta forma architektoniczna pozwala na ekspozycje każdej możliwej formy sztuki.

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :) Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów. Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jak

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w