Przejdź do głównej zawartości

Najlepszy plener do sukien ślubnych czyli znowu fotografuję w Krowiarkach

Wiem, wiem. Myśleliście już, że pewnie po cichu zwinąłem interes i wyjechałem do Londynu by popracować na kasie w Tesco. Miesiąc czasu się nie odzywałem, nie dawałem znaku życia, a co gorsza, przez połowę tego czasu byczyłem się.
Nie oznacza to, że nie miałem przez ten czas ochoty pisać bloga. Nawet nie wiecie ile postów napisałem w tym czasie…w swojej głowie. Gdy już w końcu Apple wypuści nowy iPhone 17, to na bank będzie miał on funkcję dyktowania za pomocą myśli i wtedy zostanę najpłodniejszym blogerem. Do tego czasu obawiam się, że czasem będziecie musieli poczekać na nowe posty.

Historię mojej dwutygodniowej włóczęgi po Bałtyku opiszę może następnym razem, bo to długa historia. Dzisiaj chcę powiedzieć parę słów o sesji jaką zrobiłem kilka dni temu.

W pałacu w Krowiarkach kiedyś już fotografowałem. Letnia kolekcja robiona zimą w nieogrzewanym pałacu, to spore wyzwanie. Tym razem było znacznie łatwiej, co nie oznacza, że łatwo. Do współpracy zaprosiła mnie Patrycja Szlażko, projektantka mody. Moim zadaniem było stworzenie wizerunkowych zdjęć nowej kolekcji sukien ślubnych. Bardzo szybko okazało się, że świetnie się dogadujemy w kwestii tego jak wyobrażamy sobie ta sesję.

Rozmowy, ustalenia, termin, wstaję o 5:00 rano i jedziemy na zdjęcia.  Po dwóch godzinach przygotowań, gdy modelka już prawie jest gotowa, ryzykuję jedno zdanie… Patrycja, a może przełożymy tą sesję? I wbrew moich i Patrycji obaw, cała ekipa stwierdza, że to dobry pomysł. Nieustanny deszcz i temperatura 6 stopni, jakoś nie nastrajają optymistycznie do pracy. Wychodzimy więc z założenia: gorzej już nie będzie i przekładamy sesję.

Dorota siedzi...



Kamila siedzi...

Adam się nisko skłonił…

...a Magda padła na kolana

Mamy lipcowe upały, ale im bliżej terminy sesji, tym gorsze prognozy pogody. Na dwa dni przed, mój ajfon jest wielkim pesymistą: będzie padać. Przynajmniej temperatura jest przyzwoita. W dniu sesji prognoza znowu się zmienia. Słońce będzie do południa, więc wszystko co w plenerze musimy robić w pierwszej kolejności. Pracujemy zgodnie z planem, ale przy ostatnim i najtrudniejszym plenerowym ujęciu, zaczyna padać deszcz. Na szczęście nie przeszkadza on dziewczynom, które z coraz większa fascynacją pozują na koniu.
Osłaniam więc jak mogę aparat i robię dalej zdjęcia, bo warto.

Deszcz przybiera ostatecznie wymiar dużej ulewy i wracamy do pałacowych wnętrz na kawę. Przywiozłem specjalnie własny ekspres ciśnieniowy, a co!
Teraz już pracujemy spokojnie bez odpoczynku do samego wieczora. Jeszcze tylko dwa ujęcia udaje się nam zrobić na zastanym świetle i musimy z Pawłem rozłożyć lampy błyskowe. Z duszą na ramieniu sprawdzamy czy pałacowa instalacja wytrzyma taki pobór mocy. Na początku nie ma problemu, ale gdy do kolejnego zdjęcia odpalamy prawie wszystkie lampy, instalacja nie wytrzymuje takiego poboru mocy i wybija nam główny bezpiecznik. Wyłączamy wszystkie lokówki, ładowarki i nawet ekspres do kawy i badam ile muszę zmniejszyć moc lamp. Nie jest źle, tylko jedna działka w dół i znowu wszystko działa.


Poczułem się jak model

Paweł między kobietami
Koń jaki jest, każdy widzi
Wędrujemy po zakamarkach pałacu przenosząc się z jednej lokalizacji do drugiej, już w kompletnych ciemnościach, niby jest jeszcze dzień, ale deszczowe chmury sprawiają, że mam wrażenie jakby to był listopad, a nie lipiec. 
Wszyscy jesteśmy już zmęczeni pracą i upałem. Za to Kamila ma taki przypływ energii, że patrzymy na nią zastanawiając się o co chodzi. Chyba tak reaguje na zmęczenie. Ważne, że dzięki temu powstaje bardzo dynamiczne zdjęcie.

Wreszcie, po ostatnim zdjęciu w miejscu tak ciasnym, że nie ma właściwie gdzie postawić lamp, zaczynamy się pakować. Wszystko co tylko możliwe, utytłane jest w pałacowym kurzu. Znowu przechodzimy setki metrów zbierając nasze zabawki i co chwilę jeszcze coś znajdując. Mnie brakuje jednej lampy. Przeszukujemy z Pawłem po kolei wszystkie pietra i zakamarki, by na końcu znaleźć lampę… w torbie.

Jeszcze tylko półtora godziny i dom. I spać :)

Bardzo skupione miny            fot. Paweł Pszczoła

Na chwilę przed deszczem                fot. Paweł Pszczoła

 Fotograf musi mieć odpowiedni wzrost               fot. Paweł Pszczoła

Stężenie aparatów było bardzo wysokie, wszyscy robili zdjęcia                fot. Paweł Pszczoła

Dorota i jej tren                     fot. Paweł Pszczoła

Dorota zdecydowanie zadowolona ze zdjęć                          fot. Paweł Pszczoła

Komentarze

Jacek Taran pisze…
Z niecierpliwością czekam na chociaż kilka gotowych zdjęć !
Artur Nyk pisze…
Mamy sporo dobrego materiału i ciągle jeszcze wybieramy :)
Unknown pisze…
tam mi najlepiej :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo