Przejdź do głównej zawartości

Dzień aktualizowania portfolio

To taki dzień, kiedy wrzucam na wszystkie moje profile nowe zdjęcia. Jednocześnie jest to dzień, który dawno już sobie obiecuję, a mimo to jakoś on nie nadchodzi. Już miałem to nawet dzisiaj robić, ale jak zawsze pojawił się inny ważniejszy temat i jedyne na co mogłem sobie pozwolić, to na napisanie tego szybkiego posta.

Jak dużo takich sieciowych portfolio fotograf w ogóle potrzebuje? Zastanawialiście się nam tym? Moją pierwszą stronę zrobiłem w czasach gdy mało, który fotograf uznawał taki ruch za coś sensownego. Większość uważała, że to tylko moja fanaberia. Ale wtedy miałem rację, strona dała efekt i klienci sami zaczęli się do mnie zgłaszać. Od tego momentu uważam, że to bardzo istotna sprawa.
Ale potem zaczęły się pojawiać fejsbuki i inne dziwne wynalazki. Teraz jest tak dużo stron, które oferują fotografowi możliwość pokazania portfolio, że bez problemu można się w tym zgubić.

Obiecuję sobie więc, od dawna, że nadszedł czas, by poważnie się tym zająć. Pytanie tylko, które z tych portali są warte wysiłku włożonego w stworzenie i późniejszą aktualizację portfolio. A trzeba jeszcze potem poświęcać czas na odpowiedzi na maile, albo komentarze.

Co powiecie na małą dyskusję na temat tego gdzie warto się pokazać? Myślę, o stworzeniu  rankingu, gdzie warto być z powodów komercyjnych, a gdzie, gdy interesuje nas opinia innych, ale nie liczymy na zlecenie.

Ja na razie mam bardzo krótką listę:

Komercyjnie:
1. Facebook
2. Behance
3.

Amatorsko:
1. 500 px
2.

Sam jestem zaskoczony. Myślałem, że wypiszę z pamięci znacznie dłuższą listę… Nie wiem też kompletnie, na którą listę wpisać Instagram i Flickr? Co o tym myślicie? Gdzie pokazujecie swoje zdjęcia?

Komentarze

Ominąłeś własną stronę www. Dlaczego? Jak szukałem fotografa ślubnego to nie wyskakiwały mi profile na facebooku czy flikrze, ale własnie strony autorskie. Inna sprawa, że połowa była tak trudna w obsłudze, że odechciewało się oglądać.

Sam jestem amatorem i mam tylko Flickra (wolałem stary plan PRO) i bloga. Na Flikrze ląduje wszystko co uważam za możliwe do pokazania publicznie, w tym galerie z wakacyjnych wypraw (fotografia podróżnicza), a na blogu zdjęcia z fotografii ulicznej, które lubię.

Decydując się na Flickra wierzyłem bardzo w jego grupy, fora itd, ze poznam ludzi ze świata robiących fajne zdjęcia i dotrę ze zdjęciami do zainteresowanych, a komentarz napisze ktoś zainteresowany, a nie kolega - "fajne". Oczywiście nic z tego nie wyszło, bo nie chciało mi się spędzać godzin na przeglądaniu tysięcy zdjęć z grup, a w efekcie tworzenia sieci wzajemnej adoracji...

Flickr miał też zawsze jedną wadę. Jest za skomplikowany dla odbiorcy... Już nie mówię o tym, że nie ma wersji polskojęzycznej, ale jak się komuś niewtajemniczonemu da linka to wątpię czy ogarnie te wszystkie sety, kolekcje i jak przejrzeć zdjęcia które mogą go interesować.

Ja coraz bardziej jestem przekonany, że amator jeśli ma ładne zdjęcia może zainwestować w Wordpressa z ładnym szablonem, ja nie mam na to niestety w tej chwili czasu, ale roczny koszt byłby jak Flickr PRO, a można się odciąć od zmian i przebudów serwisu.

Szkoda tylko, że Flickr wygeneruje nam rozdzielczości pasujące na telefon i na Retinę, to chyba fajne, choć sam nie mogę skorzystać
Artur Nyk pisze…
Czyli potwierdziłeś moje obawy co do Flicra. Z drugiej strony, znam człowieka, który został znaleziony na Flicrze przez producenta aparatu, który używał i teraz dostaje od firmy darmowe aparaty w zamian za publikację zdjęć na Flicrze. Niezły deal :) Nie mogę tylko sobie przypomnieć o jaką firmę to chodziło, czy był to Samsung czy Olympus.
Paweł pisze…
Miałem tego dużo, ale robię czystki. Zrezygnowałem z Deviantart, Flickr, 500px, Digart, for internetowych. Dla swojej przyjemności prowadzę bloga na którym jest aktualne portfolio (co się niebawem zmieni, będzie osobna strona do konkretnego portfolio i blog dla wszystkiego innego). Facebook łączyć będzie dwa powyższe - śledzi mnie tam niewiele osób, jednakże takich, którzy faktycznie są zainteresowani tym co robię i korzystają z tego. Mam instagrama od niedawna - służy do zdjęć tylko wykonanych telefonem (połączony jest z fanpejdżem na fb), więc traktuję to jako zabawkę, dodatek. Kolejną i ostatnią zarazem galerią jest Viewbug - galeria konkursowa. I tyle. Może nawet i to, jest za dużo. Niemniej jednak najważniejszy dla mnie jest mój blog. To on był podstawą, to jego znają wszyscy. FB jest dobry do kontaktu i update'ów. Głównie najważniejszym jest, by nie powtarzać na każdej galerii contentu. Użytkownik każdego medium oczekuje czego innego. Zresztą mam tu dość ciekawe wideo, może i Tobie pozwoli spojrzeć na sieci społecznościowe pod innym kątem ;) http://www.youtube.com/watch?v=BT_vv5moEm8&list=PL6BF103E06881AD8A&feature=share
Artur Nyk pisze…
Dzięki za link, dopiero teraz mogłem do niego zajrzeć, ale jak zobaczyłem, że wywiad trwa półtorej godziny, to obejrzenie odłożyłem sobie na wieczór:) Ale nie wiedziałem, że Jarvis coś takiego prowadzi.
A Viewbug wygląda na ciekawy, mam czasem trochę szczęścia by wygrać w różnych konkursach, to i tu spróbuję :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo