Przejdź do głównej zawartości

Aperture vs Lightroom czyli test nieobiektywny

Przy okazji jednego z ostatnich postów na temat Aperture, jeden z czytelników o pseudonimie Kashiash, spytał, co zyska przechodząc z Lightrooma na Aperture. Uznałem, że to bardzo dobre pytanie, co najmniej tak samo ważne jak to, czy lepszy jest Canon czy Nikon. Wy oczywiście wiecie, co ja o tym sądzę :)

Aby podejść do tematu solidnie, ściągnąłem trial Lightrooma, by zobaczyć, co się pojawiło nowego w czwartej wersji. Przyznaję się, że nie poświęciłem kilkunastu godzin na dogłębne poznanie wszystkich funkcji i mogę się mylić co do szczegółów.
Aby było łatwo porównać oba programy, stworzyłem katalog z trzydziestoma zdjęciami i wgrałem do każdego z programów. Nie będzie to kompletny test, a raczej skupienie się na istotnych różnicach. Nie miejcie wątpliwości, że wychodzę z założenia o wyższości Ap, gdybym tak nie uważał, to nie używałbym go :) Postarałem się jednak znaleźć też wszystkie pozytywne cechy Lr. Ponieważ nie pracuję na nim, mogłem o czymś nie wiedzieć i przez to pominąć jakąś funkcję.

Interfejs ( albo jak kto woli interface )

Po odpaleniu Lr powitał mnie ten sam nielubiany przeze mnie interfejs. Wiadomo, to kwestia gustu, podobnie jak interfejs Nikona i Canona. Ale zawsze najbardziej bawił mnie dodany na końcu bocznego menu ornament :) 
Dla mnie, przyzwyczajonego od lat do Aperture, sposób prezentacji zdjęć, czy to całych, czy miniaturek, jest po prostu mało elegancki. Jednak najbardziej denerwujące było dla mnie zawsze przełączanie między Library, a Develop. W Aperture mogę wyświetlić miniaturki i na każdej z nich wprowadzać korekty ( np. by wyrównać kolor między nimi ), a tu nie mogę tego zrobić. To bardzo nieprzyjemne ograniczenie.
Brakuję mi też możliwości wyświetlania pełnego ekranu z jednym zdjęciem i panelu do obróbki.
W Lightroomie za to łatwiej włączyć niektóre funkcje np. można zobaczyć, jak wygląda zdjęcie w wersji czarno-białej, naciskając po prostu V. W Aperture trzeba przesunąć suwak lub włączyć w menu odpowiedni preset. Naciskając jeden klawisz, możemy też zobaczyć wszystkie przepalenia na zdjęciu, w Aperture trzeba nacisnąć kombinację trzech. To niby taki mały detal, ale gdy robimy to kilkadziesiąt razy przy obróbce jednego zdjęcia to już robi to różnicę.
Podaję tu oczywiście tylko przykłady, robienie dokładnej analizy guzikologii nie jest moim celem :)

Tak wygląda Aperture w momencie obróbki zdjęcia i wyświetlenia wszystkich możliwych informacji
W Lightroomie natomiast wygląda to tak



Obróbka zdjęć (albo wywoływanie )

Znacznie lepsze niż, w wersji 3, są teraz pędzle. Wreszcie można ich prawie normalnie używać, bo wcześniej były to jakieś dziwolągi. Prawie, bo szybko zauważyłem bardzo dziwną rzecz. Gdy ustawimy jeden pędzel na zmniejszenia saturacji i zdejmiemy kolor ze zdjęcia, a następnie weźmiemy drugi pędzel i ustawimy go na zwiększanie saturacji i przejedziemy po tym samym obszarze zdjęcia co poprzednio to odzyskamy kolor !!!!! Przecież to jest bez sensu. W Aperture, każdy kolejny zastosowany pędzel uwzględnia już efekt działania poprzedniego, a tu nie. 

Dla równowagi Lightroom ma coś, co chciałbym mieć w Aperture. Malując pędzlem maskę, można na niej zastosować działanie kilku ustawień, np. kontrastu i saturacji. W Aperture trzeba każdą maskę malować oddzielnie. A więc remis? Niezupełnie. W Aperture możemy bowiem zrobić maskę z  krzywych albo levelsów. Możemy też ustawić dany parametr na całym zdjęciu, a następnie wygumować pędzlem te obszary, gdzie nie chcemy tego ustawienia. Jest też świetna funkcja rozmywania brzegów maski, tak, jakbyśmy rozmazywali palcem rysunek robiony węglem. Ja bardzo często z tego wszystkiego korzystam. 

Mam zastrzeżenia do zakresu działania niektórych funkcji. Np. kontrastu nie można pociągnąć w zbyt dużym zakresie.. Ale już ekspozycja ma teoretycznie dużo większy zakres niż w Ap. Teoretycznie, bo na suwaku możemy ustawić maksymalnie +5, podczas gdy w Ap +2, jednak w Ap, gdy dojdziemy do maksimum, to możemy wpisać dowolną wartość, aż do +9,99, czyli dwukrotnie większą. Podobnie możemy robić z prawie wszystkimi innymi funkcjami.
W Lr nie da się wyświetlić dwóch wersji tego samego zdjęcia i każdej z nich obrabiać inaczej. Tu zdjęcie prześwietlone jest o 5 działek
W Ap można wyświetlić kilka wersji tego samego zdjęcia i każdą obrabiać zupełnie inaczej. Tu mamy oryginał, prześwietlenie o +5 i o +9,99. Zauważcie też, że +5 w Ap to trochę mniej niż +5 w Lr

Bezsprzecznie zaletą Lr jest wbudowana korekcja obiektywów, podobnie jak w Photoshopie. Tego brakuje mi w Ap.
Natomiast brakuje mi w Lr łatwego resetu poszczególnych sekcji. Może jakoś da się to zrobić, ale mnie nie udało się tego znaleźć.
Zdecydowanie też wolę Ap, jeśli chodzi o sposób wyświetlania informacji o zdjęciu. Panel, który przypomina wyświetlacz aparatu, jest bardzo przejrzysty.


Zarządzanie fotografiami 

No i jakby to powiedzieć.... by nie powiedzieć, że tu Lr nie ma czego szukać? Apple pokazało tu, że wie jak powinno wyglądać zarządzanie dużą biblioteką zdjęć. Nawet jeśli jest to bardzo duża biblioteka. Lr na starcie zaproponowało mi, że doda zdjęcia do biblioteki, ale same zdjęcia pozostaną tam, gdzie są. Dla większości tego typu rozwiązanie wyda się najbardziej naturalne. Ale to nie oznacza, że najlepsze. W Ap tego typu rozwiązanie też jest możliwe i gdy rozpoczynałem moją przygodę z tym programem, też wybrałem tę opcję. Po miesiącu miałem już taki bałagan w zdjęciach, że mogłem zrobić tylko jedno. Wszystko wyrzucić i zacząć jeszcze raz. Taki był efekt, że raz oglądałem zdjęcia przez Ap, raz bezpośrednio z poziomu systemu i tu coś wyrzuciłem, tam coś przeniosłem, a na końcu zrobił się czysty chaos.
Tym razem zrobiłem  to po bożemu, czyli pozwoliłem, by Ap założył swoją własną bibliotekę i tam wrzucił wszystkie pliki. Miałem wprawdzie wrażenie, że wrzucam zdjęcia do czarnej dziury, w której nie mam pojęcia co się dzieje, jednak po jakimś czasie przekonałem się, że to wszystko działa i dzięki temu mam już porządek.
Ap pozwala na tworzenie katalogów, projektów, albumów, inteligentnych albumów i stołów świetlnych. Dzięki temu możemy budować różne struktury katalogów w zależności od naszych potrzeb. Co najważniejsze, jedno zdjęcie może być w wielu albumach, fizycznie będąc tylko w jednej kopii na dysku.  Wyobraźcie sobie, że macie dużą kolekcję zdjęć przyrody i chcecie je podzielić na tematyczne albumy : woda, góry, las. Gdzie w takim razie umieścicie zdjęcie górskiego potoku wypływającego z lasu? Oczywiście wrzucicie to zdjęcie do każdego z tych albumów, choć fizycznie będzie na dysku tylko w jednej kopii.

W Lr też można skopiować zdjęcia do nowego miejsca, ale nie powstanie z tego biblioteka jak Ap. Mimo, że wskazałem mu katalog, gdzie chciałem trzymać zdjęcia, Lr zrobił w nim osobne katalogi i podkatalogi w/g dat stworzenia plików
Lr automatycznie podzielił zdjęcia w/g dat, zamiast stworzyć jeden katalog
Jeden projekt i kilka albumów, które potem stworzyłem

Różnice znajdziemy też w sposobie wyświetlania zaznaczonych zdjęć. Tu każdy program ma swoje wady i zalety. Lr potrafi wyświetlić więcej zdjęć, jednak robi to w dokładnie takiej kolejności, jak są segregowane. Ap wyświetli maksymalnie 12 zdjęć, ale można to zrobić w dowolnej kolejności.


Lr ma jedną ciekawą funkcję, można naciskając klawisz L podświetlić tylko zaznaczone zdjęcia.



Ap natomiast potrafi wyświetlić wszystkie zdjęcia naraz na pełnym ekranie i obrabiać je. Czyli co komu jest potrzebne :)


I na koniec przełączane biblioteki. Nie pamiętam już, kiedy Ap je wprowadził, ale nie wiem, jak mogłem bez nich funkcjonować :). Mam więc kilka różnych bibliotek stałych, stworzonych tematycznie, a także dlatego, że mam za dużo zdjęć, by wszystko ( również to co mało ważne ) trzymać w jednej.
Tworzę też biblioteki doraźnie np. gdy wracam z sesji to mogę z laptopa wyeksportować jeden projekt z właśnie zrobioną sesją jako bibliotekę. Dzięki temu, wszystkie opisy, zaznaczenia, obróbki, które zrobiłem w czasie sesji, przenoszę automatycznie. Wystarczy potem tylko wgrać na główny komputer nową bibliotekę i albo zostawić ją jako osobną, albo złączyć z inną.
Często też, jako kompletną bibliotekę, wysyłam Gosi zdjęcia do obróbki. Dzięki temu widzi, które zdjęcia zaznaczyłem, które wstępnie obrobiłem itd.
Możemy też bibliotekę Ap otworzyć na dowolnym Macu przez iPhoto.




I cała reszta ( w tym jedna super ważna rzecz )

Od przedniej wersji zmieniło się tu w Lightroomie dużo ważnych rzeczy. Przede wszystkim pojawiły się prawie wszystkie funkcje, które do tej pory były tylko w Aperture. Jest więc narzędzie do tworzenia książek i portfolio w pdfie oraz geotagowanie. Są stacki czyli grupowanie zdjęć w stosy, gdzie możemy wyświetlić się tylko jedno zdjęcie leżące na samej "górze", a w razie potrzeby rozłożyć cały stos i zobaczyć wszystkie zdjęcia.
Celowo też nie wymieniam całej masy rzeczy, które są w obu programach i działają podobnie, jak choćby presety czy sterowanie aparatem. Trzeba przyznać, że oba programy nawzajem zapożyczają od siebie najróżniejsze funkcje. I bardzo dobrze, my użytkownicy tylko na tym korzystamy.

Jest jeszcze jedna ważna różnica, która sprawia, że już tylko z tego powodu warto wybrać Ap.
Jest to Vault czyli kopia zapasowa. Czegoś takiego Lr nie posiada, a ja nie wyobrażam sobie, by nie posiadać aktualizowanych prawie codziennie kopi zapasowych moich bibliotek.
Tu znowu pojawia się temat bibliotek, jakie tworzy Ap. Dzięki temu, że wszystkie zdjęcia, metadane, ustawienia obróbki, struktury katalogów itd. są w jednym miejscu, można bardzo łatwo zrobić kopię.
Działa to w taki sposób: Na początku wybieramy inny dysk i program robi tam kopię całej biblioteki. Gdy potem zaimportujemy do naszej biblioteki następne zdjęcia lub jakieś skasujemy albo obrobimy coś czy dopiszemy nowe słowa kluczowe to system wykryje, że "tu zaszła zmiana" i można zrobić nową kopię. Robimy to przez naciśnięcie jednego przycisku, a wtedy wszystkie kopie automatycznie się zaktualizują. Jeżeli skasowaliśmy zdjęcia, to zostaną one usunięte z kopii i umieszczone w katalogu "usunięte pliki" - to dodatkowe zabezpieczenie przed przypadkowym skasowaniem zdjęć. Zawsze możemy je wtedy odzyskać.
Z kopii możemy odzyskać całą kompletną bibliotekę Ap, podobnie jak z Time Machine możemy odzyskać cały komputer.

Tu widzicie dwie kopie tej samej biblioteki, które są na dyskach podłączonych na stałe i jedną kopię na zewnętrznym dysku, teraz odłączonym


Podsumowanie

Nie wiem czy Was przekonałem do Ap, ale pokazałem najważniejsze różnice. Ja nie mam wątpliwości, że Ap jest dla mnie dużo lepszy. Czekam tylko z niecierpliwością na kolejną wersję. Aktualna jest już dosyć stara, a mimo to i tak świetnie sobie radzi. Gdy pojawi się nowa, wyczekiwana chyba tak samo jak nowy Mac Pro, to zapewne będzie jeszcze ciekawsza.
Nie opisałem tu całej masy funkcji, bo pisałbym pewnie jeszcze przez tydzień. Na koniec wspomnijmy jeszcze o cenie. Lr kosztuje około 480 zł, Ap około 260 zł :)

Komentarze

insane pisze…
Uważam, że większość wad LR, o których pisałeś są dla mnie akurat zaletą. Jakbym miał pozwolić programowi przenosić moje zdjęcia do nie wiadomo jakiego miejsca i one miałyby być dostępne tylko przez soft to byłaby mocna kicha. To tylko kwestia własnej organizacji pracy. Po za tym LR robi backup przy wyjsciu zawsze mnie denerwuje mnie pytanie czy ma zrobic kopię zapasową, a ja zawsze odkładam to w czasie ;)
Anonimowy pisze…
Jeśli chodzi o oba programy, używałem długo aperture, między innymi za twoim poleceniem, bardzo mi się dobrze go wspominam, poza paroma bzdurkami, które mnie koszmarnie irytowały.

1) malutkie błędy - jak np. zawieszenie aplikacji po podłączeniu karty w trybie full-screen, czy konieczność wychodzenia z tego trybu do dodania presetu do kilku zdjęć.

2) apetyt na moc obliczeniową - na MBP 13" C2D było koszmarnie wolno, ale to rozumiem, bo to stary komputerek, ale nie rozumiem dlaczego na MBP17" quad z 16gb RAM i 1gb grafiki ta aplikacja nadal się krztusi. Zwłaszcza eksport jest koszmarnie wolny.

3) brak profili obiektywów (o czym wspominałeś)

4) słaba współpraca z pakietami adobe

5) moje ulubione - po update'ach programu potrafi trafić szlag wersje zdjęć, albo w ogóle można stracić dostęp do całej biblioteki, a jedynym lekarstwem na to jest grzebanie po plikach systemowych

6) totalny brak supportu

7) nadal ograniczone wsparcie dla niektórych aparatów

8) brak możliwości zapisu tiff 8b @ zip

Z kolei fajne sprawki to zarządzanie zdjęciami (chociaż eksport paczek również do najszybszych nie należy), możliwość dodawania sporej ilości ustawień, typu krzywe, poziomy i tym podobne. Genialną sprawą było ustawianie balansu bieli na kolor skóry.

Tak czy siak, mimo że lubiłem ten program, mam dosyć jego kaprysów i wolę nieco bardziej skomplikowany, ale z drugiej strony dużo bardziej pewny program, jakim jest lightroom. A cena, większość z nas i tak używa do tego Photoshopa, który jest zupełnie w innej lidze finansowej, i tu pytanie, czy lepiej wydawać troszkę więcej pieniędzy na pakiet, który ze sobą współpracuje jak należy czy bawić się w nie do końca dopracowany program, jakim jest aperture. :-)
Artur Nyk pisze…
@insane

Jak mówi mój znajomy : Ludzie dzielą się na tych z przed backupu i po backupie :)
Lr nie robi poza tym kopii samych zdjęć, a tylko ustawień. Ja już dwa dyski wyrzuciłem do kosza, które mi padły, dlatego mam wszystko w 3 kopiach zapasowych, bo nie stać mnie na stratę zdjęć.

A ta czarna dziura czyli biblioteka Ap tylko tak strasznie wygląda :) W rzeczywistości uwierz mi, nie ma w ogóle powodu by przeglądać zdjęcia z innego poziomu jak nie z Ap :)
Artur Nyk pisze…
@Anonimowy

Też przeżywałem kiedyś problemy z niestabilnością Ap, ale w tej chwili już wszystko działa bardzo dobrze, nie pamiętam który update to sprawił, ale było to już jakiś czas temu. Ze zdziwieniem za to odkryłem, że Lr przymulał mi w bardzo prostych sytuacjach jak wyświetlenie dwóch zdjęć na raz. Nie wiem dlaczego tak się działo, zwłaszcza, że kiedyś Lr pracował zwykle szybko i bez problemów, nawet szybciej niż Ap :)
Ja nie miałęm nigdy takich problemów z update'ami.
A zip rzeczywiście by się przydał :)
Daniel Dash pisze…
A ja nie tykam obu. Od wielu lat tylko i wylacznie Capture One :)
Artur Nyk pisze…
Spróbowałem kiedyś Capture One, ale nie przebił niczym Ap więc nie wszedłem w to :) Nie wiem co teraz ma aktualna wersja, jest coś fajnego czego nie mają te dwa programy?
Mateusz Zahora pisze…
Ja na razie tylko LR
Niestety nie został stworzony jeszcze taki komputer Apple, który nadawał by się do wszystkich rzeczy nad którymi pracuje ;)
Bartek Szewczyk pisze…
Do przeglądania i katalogowania zdjęć używam photomechanica nie znam szybszego programu do tych zadań. W ostatniej fazie lightroom, który jakoś przymula na pececie.
Anonimowy pisze…
Arturze, z aperture definitywnie zakończyłem przygodę w grudniu 2012, na wersji 3.4.2. Świeżo po update który zablokował mi dostęp do moich zdjęć. I dwa update'y po tym, który wykasował mi wszystkie ustawienia zdjęć, więc wersja świeża.

Większość z problemów zgłosiłem do supportu, olali mnie więc zrobiłem dokładnie to samo :-)

Do mojego obecnego trybu pracy dużo bardziej pasuje Lightroom, przy fotografii portretowej (głównie przy zastanym) i architekturze koszmarnie przydatna jest synchronizacja ustawień, łatwość wrzucania rozmaitych ustawień do większej grupy zdjęć, sporo szybszy eksport zdjęć do tiff'ów czy jpeg'ów i możliwości otwierania zdjęć jako warstwy w photoshopie (mega przydatne do bracketingu i składania panoram z TS-E) i puszczanie automatu panoramowego.

Brak podglądu dwóch fot boli, podobnie jak brak pędzla z krzywymi i podobnymi sprawkami.

Cieszy za to pełna gama ustawień w pędzlach na raz, filtr "połówkowy", mnogość różnych ustawień i współpraca z pakietami adobe.

Z mojej strony mogę sprawić małe podsumowanie - aperture jest świetny do organizacji plików (oczywiście z pewnymi wadami - wolałbym zamiast jednej dużej paczki "aperture library" stado mniejszych, nazwanych od projektów) i do obrabiania zdjęć bez zainstalowanego photoshopa na komputerze. Jeśli go już mamy na komputerze, wszystkie sprawki, które możemy zrobić w aperture robimy 3x szybciej w takim tandemie. :-)
Piotrek pisze…
Arturze,

>> dlatego mam wszystko w 3 kopiach zapasowych, bo nie stać mnie na stratę zdjęć.

Plisss, bez przesady! Czy naprawdę Twój BackUp ogranicza się tylko do zdjęć? Innych dokumentów już nie bekapisz? Bo ja tak i robię to w sofcie dedykowanym do BackUp'u. Sofcie w którym mój katalog ze zdjęciami (w sumie to kilka katalogów - bo tak mi pasuje) jest po prostu kolejną pozycją, którą ma przerobić program.

Wiem, że każdy ma swoje przyzwyczajenia, ale nie naginajmy pod nie rozsądku :)
Artur Nyk pisze…
@Anonimowy
Słyszałem nie raz, że ludzie mieli problemy po aktualizacjach, ja na szczęście nie miałem nigdy . Ale w takich sytuacjach przydaje się właśnie Vault, można wszystko z niego odzyskać.

Zawsze się cieszyłem, że Adobe zrobił Lr bo dzięki temu jest konkurencja i oba programy są coraz lepsze. Ap zawsze będzie mniej popularny bo nie może pracować na PC jak Lr.

Filtr połówkowy też bym chciał mieć w Ap :) Ale co do pędzli to już mnie nie przekonasz, że są lepsze w Lr :) Z szybkością eksportu bywa różnie, widziałem kilka testów kiedyś i wyniki były różne. Synchronizacja ustawień działa w Ap super, nie widzę tu żadnych problemów. Za to możliwość otwarcia zdjęcia jak warstwy w PS to byłoby super ( nie wiedziałem, że Lr daje taką możliwość.

Ja oczywiście też pracuję w tandemie Ap + PS. Nie ma sensu np. plamkować zdjęcia w Ap by w PS zrobimy to dużo szybciej :)
Artur Nyk pisze…
@Piotrek

O tym, że cały komputer ma non stop backup przez Time Machine, nawet nie wspominałem, bo to oczywista oczywistość :)

Unknown pisze…
Opisałeś jedynie ergonomię obu programów, a ta, nie da się ukryć, jest zawsze subiektywna.
Warto by opisać jakość zdjęć jaka w stanie jest "wypuścić" program.
Aperture na dzień dobry stosuje kilka trików, strasznie przeze mnie nie lubianych (ścina dolną część krzywej tonalnej) - z kolei Lightroom nie radzi sobie z balansem barw, trzeba w nim naprawdę sporo się nagimnastykować by uzyskać poprawną reprodukcje kolorów. Za to ma większą paletę obsługiwanych modeli aparatów. Można by długo drążyć temat.
gacek pisze…
Dobrze że napisałeś "nieobiektywny" ;) Oceniam, że tak z 60-70% cech LR, które piszesz, że nie ma, to jest w LR. A niektóre od dawna, np. stacki na pewno są w v.3, a były już chyba w 2. Niektórych rzeczy nie ma (krzywe), bo Adobe na razie nie chce robić za dużej konkurencji dla PS, ale może kiedyś zmieni zdanie (z pewnością konkurencja Ap tu się przyda).

W sumie uważam, że nieważne na ile coś jest lepsze lub gorsze w AP lub Lr, ważne, aby bardzo dobrze znać ten, który się ma i umieć go używać (jak ze sprzętem, nieważne czym, byle umiejętnie i dobrze ;)

w jednym się zgadzam w 100% - nie liczy się backup, tylko good backup . Też trzymam na 3 dyskach ;) (jeden warto trzymać w innej lokalizacji :)))
A mój komentarz był krytyczny to się nie pojawił :P

A napisałem, że Ap jest na pewno droższy, bo Mac kosztuje dwa razy więcej niż komputer z Win7 o tych samych parametrach ;)

Laptop do LR - 2500 - 3000 zł

Laptop do Ap i LR - no za 6000 juz chyba da się coś kupić ...

O stacjonarkach nie wspominam...
Artur Nyk pisze…
@Andrzej
Masz rację, może warto wziąć się teraz za porównanie jakości obrazu, choć tu też trudno o obiektywizm, bo każdy program ma swój charakter i każdemu może pasować co innego.
Artur Nyk pisze…
@Gacek

Masz rację, że najważniejsze to dobra znajomość narzędzia.
Wiem, że stacki są, nie twierdziłem, że ich nie ma :) Tam gdzie oba programy były podobne, w ogóle o tym nie pisałem.
Mam nadzieję, że jeśli coś źle napisałem, to ludzie, którzy znają Lr napiszą o tym. Na razie tylko ktoś pokazał mi, że można wyeksportować katalog razem z ustawieniami, podobnie jak bibliotekę w Ap.
Artur Nyk pisze…
@Michał
Nie było przecież żadnego innego Twojego komentarza, sprawdziłem nawet czy nie wylądował w spamie :)

Za mną zawsze można się nie zgadzać :)
A co do porównania cen programów to wiem, że to nie jest argument by przejść na Maka. Ponieważ Ap jest tylko na Maka, to podszedłem w punktu widzenia osoby, która już ma taki komp i tylko wybiera program.

Chociaż z drugiej strony, to ja właśnie z powodu Ap dawno temu kupiłem pierwszego Maka :) A potem zrobiła to Gosie, potem Michał. Na warsztatach, też parę osób przekonałem :)
Żartowałem, ale naprawdę kliknąłem publikuj wcześniej ;)

No to wszystko jest piękne, ale szkoda, że tylko na MACu można z Ap skorzystać.
Mateusz Zahora pisze…
https://www.dropbox.com/s/qvpzcd5zim9spkv/Lr3zdj.jpg

Da się edytować więcej niż 1 zdjęcie
forest pisze…
Tytuł testu dobry bo ciężko o obiektywizm użytkownika jedynego słusznego systemu.
Połowa wad LR mocno naciągana. Od błachostek, przez obracania zalet w wady po totalne bzdury jak np. z z biblioteką i backupem. Dziwne, mój LR przy imporcie z karty automatycznie wrzuca kopie dng do innej lokalizacji a biblioteka to jeden plik który backupuje się przy każdym zamykaniu programu.
Nie bardzo rozumiem sens takich "testów". Ja rozumiem że w rezerwacie wszystko jest naj, ale więcej obiektywizmu życzę.
Artur Nyk pisze…
@forest

Zdaje sobie sprawę, że to co dla jednych jest wadą, dal innych może być zaletą. Dlatego opisuję wszystko z mojego nie obiektywnego punktu widzenia.

Ale co do backupu to chyba ciągle się nie rozumiemy. Jeżeli się mylę, to mnie popraw. Czy w Lr możesz mieć pełną bibliotekę, w której masz wszystkie zdjęcia, ich wersje, ustawienia, sposób umieszczenia w katalogach, stacki, książki, pokazy slajdów itd. alby w sytuacji, gdy pada Ci dysk, móc odtworzyć dokładnie taką samą bibliotekę ?
Bo chyba tak to nie działa w Lr?

W Ap po każdej zmianie typu przeniesienie zdjęcia do innego katalogu, zmiana parametrów obróbki czy opisu zdjęcia, program pokazuje, że kopia nie jest już aktualna i można ją uaktualnić.
I zawsze wtedy mam backup dokładnie takiej samej biblioteki z wszystkimi możliwymi ustawieniami.


Pozdrowienia z Rezerwatu :)
forest pisze…
Działa to identycznie w LR. Zdjęcia masz w katalogu w którym wskażesz przy konfiguracji, ustawienia (kolekcje, kopie wirtualne, pokazy jednym słowem wszystko) w jednym pliku też w ustalonej lokalizacji. Dodatkowo plik z ustawieniami przy każdym zamykaniu/raz dziennie jest backupowany w inne, wybrane miejsce. Dodatkowo zdjęcia przy imporcie również lądują we wskazanym, zapasowym katalogu.
Arturze.

Mała uwaga, da się w LR podejrzeć 2 zdjęcia, jedno przed obróbką drugie po. Nie można tak jak napisałeś jednocześnie na obu pracować :)
Co do ustawień i biblioteki, wszystko można zapisać i mieć kopie samych zdjęć, ustawień, presetów itp. Właśnie dlatego że jak padnie Ci dysk lub stawiasz system mógł wrócić do tego bez kłopotu :)
Artur Nyk pisze…
@ Forest
To zwracam honor jeżeli tak jest :) Bardzo się dziwiłem , że nie zrobili czegoś tak podstawowego, ale jeśli tak zrobili to bardzo dobrze :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo