Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2012

Spytaj Artura czyli biblioteki Aperture

Igi pytał się mnie już jakiś czas temu o synchronizację bibliotek w Aperture. Co jak co, ale o tym programie to lubię opowiadać :) Zacznę od początku. Zdjęcia w Aperture można przechowywać albo w bibliotece programu, albo w aktualnym układzie katalogów.  Dla zdecydowanej większości nowych użytkowników programu, pozostawienie zdjęć w ich dotychczasowych lokalizacjach wydaje się rozsądnym rozwiązaniem. Ja też oczywiście właśnie tak na początku zrobiłem. Myśl, że mógłbym wrzucić swoje bezcenne fotografie do jakiejś tajemniczej biblioteki, wydawała się zbyt szalona. Nie miałem jeszcze zaufania do Aperture i byłem przyzwyczajony by mieć dostęp do zdjęć z poziomu systemu.  Wrzuciłem więc wszystkie zdjęcia do Aperture, ale fizycznie zostawiłem w katalogach gdzie były do tej pory. Aperture po pierwszym uruchomieniu zawsze tworzy swoją bibliotekę gdzie są wszystkie możliwe informacje o zdjęciu, ustawienia, miniaturki, podglądy (jpgi o rozmiarach, które sami ustalamy). Na początku w

Złośliwe chmury

Dzisiaj kolejna nowość, no prawie nowość, bo zdjęcie robiłem w listopadzie. Wiem, że ciężko w to uwierzyć, ale na początku listopada było aż tak ciepło by jeździć kabrioletem. To kolejne zdjęcie z serii Co Kobiety Robią za kierownicą ( a nie powinny ). Nie raz widziałem jak przebierają się w trakcie jazdy... Polowałem na takie światło dosyć długo. Cały problem polega by słońce było bardzo nisko. Wtedy jednak zwykle coś je zasłania, budynki, drzewa itd. Ale najgorszym zagrożeniem są chmury. W zasadzie można powiedzieć, że chmury są wyjątkowo złośliwe. Cały dzień mamy piękne słońce i bezchmurne niebo, planujemy więc wieczorną sesję, ściągamy wszystkich ludzi i porsche, przygotowujemy się i gdy tylko słońce jest już dostatecznie nisko by zacząć zdjęcia, wtedy jak z pod ziemi pojawiają się chmury.... Dosłownie z pod ziemi, bo jeszcze chwilę temu ich nie było. Wiele razy przeżyłem taką sytuację i tym razem też było dokładnie tak samo. Na szczęście dla nas chmury były wyjątkowo rachitycz

Modern Line czyli zdjęcia na bruku

Pracowałem i pracowałem cały luty i marzec, a teraz mogę wszystko pokazać. No właściwie nie wszystko bo całość tego projektu to 90 zdjęć :) Ograniczę się więc do zaledwie 35 fotografii. Firma Bruk, z która pracuję od dawna zdecydowała się wejść na rynek z zupełnie nowym produktem skierowanym do innego niż dotychczas odbiorcy. Musieliśmy więc zrobić coś zupełnie innego niż do tej pory. Długo trwały rozmowy na temat znalezienia odpowiedniego sposobu pokazania szarych, minimalistycznych kostek i to inaczej niż konkurencja :)

Po polsku nie rozumiesz?

Kilka dni temu znalazłem w Katowicach tabliczkę zakazującą wprowadzania psów na trawnik. Tego typu tabliczek mamy wszędzie setki i tysiące. Nie ma w tym nic niezwykłego. Całkowicie też popieram takie zakazy, bo wielu właścicieli psów nie sprząta po swoich zwierzakach i niestety nie widzi w ogóle takiej potrzeby. Ta tabliczka jest jednak zupełnie inna. Administratorzy lub właściciele obiektu wykazali się bowiem sporą kreatywnością, która bardzo mnie rozbawiła. Zresztą przeczytajcie sami : Jak sądzicie kto może wykazać się takim poczuciem humoru ? Jestem  ciekawy czy zgadniecie? Niestety nie przewiduję nagród. Ale gdyby znalazł się jakiś sponsor to od razu mogę wymyślić wiele konkursów z nagrodami:)

Nie fotografuję za darmo? Czasem tak

Od dawna obserwuję inicjatywę  Nie fotografuję za darmo  na FB. Generalnie podoba mi się, że fotografowie wreszcie zaczęli dbać zbiorowo o swoje interesy. Sam w tym roku dostałem trzy propozycje, bym zrobił coś za darmo i oczywiście nie zgodziłem się. Za wykorzystanie pracy fotografa i innych osób pracujących przy sesji trzeba płacić i koniec. Ale są jednak sytuacje, gdy można pracować za darmo i nie ma w tym nic złego. Czasem wręcz nie ma innego wyjścia. Pominę tu tak oczywiste sytuacje, jak zrobienie czegoś za darmo na cele charytatywne. Często jednak na forum NFZD pojawiają się oburzone głosy fotografów piętnujących ludzi, którzy proponują zrobienie darmowej sesji w zamian za wykorzystanie jej w swoim portfolio. Z jednej strony mają trochę racji, bo ktoś odbiera im pracę i proponuje zrobienie tego samego za darmo. Najczęściej chyba ta sytuacja pojawia się w fotografii ślubnej. Oto pojawia się młody gość, który ma prostą lustrzankę, jeden czy dwa obiektywy, może nawet lampę i po

Ile trwa dwugodzinna sesja, ale tak naprawdę

Każdy, kto fotografuje, spotkał się już na pewno z sytuacją, gdy klient dzwoni i mówi: To będą takie szybkie zdjęcia, zajmą panu góra dwie godziny. Oczywiście w ten sposób chce wymóc na fotografie niską cenę za sesję. Każdy, kto dał się na to nabrać i dał klientowi niską cenę bo rzeczywiście sądził, że to będą tylko dwie godziny, potem żałował... No to teraz po kolei policzmy, ile rzeczywiście trzeba poświęcić czasu na takie zlecenie. Powiedzmy, że chodzi o zrobienie trzech zdjęć pracownikom w jakimś biurze. Może wyda się to Wam na początku śmieszne, ale będę liczył każdą czynność i każdą minutę : 1. Pierwsza rozmowa z klientem   Ustalamy cenę, dowiadujemy się, co jest do zrobienia, ustalamy szczegóły. Zwykle są to nie jedna, ale dwie lub trzy rozmowy, bo klient musi z kimś dalej potwierdzać terminy. Czas - 15 minut 2. Organizacja sesji  Musimy podzwonić do wizażystki, fryzjera, stylistki, asystenta, w zależności od tego, ile osób potrzebujemy do realizacji sesji. Zwykle każ

Żaba czyli laba

Nie wiem ja Wy, ale ja ciągle nie mogę się przełączyć na tryb normalnej pracy i ciągle jestem jedną nogą na długim weekendzie :) No, ale to przecież nie moja wina! Czy słońce nie świeci za mocno? Czy niebo nie jest ciągle weekendowo niebieskie? Nawet ptaki śpiewają mi ciągle za oknem, jakby były wakacje! No i jak tu pracować w takich warunkach? To przecież jakiś spisek przyrody przeciwko naszemu normalnemu funkcjonowaniu w pracy! Przez to całe słońce, niebo i ptaszki nasz przychód krajowy brutto będzie teraz niższy, a już mój to na pewno :) Żaba odkryta niedawno w mojej okolicy Ale, żeby nie było. że nic nie robię... Udało mi się już zrobić: listę rzeczy do zrobienia, powiedzieć Gosi, jakie zdjęcia ma teraz obrabiać, kawę, pomyśleć do kogo muszę dzisiaj zadzwonić, posiedzieć na słońcu i odpisać na jeden służbowy mail. To chyba aż tak źle nie jest? No i udało mi się znowu odroczyć trochę ten moment gdy już nie będę miał innego wyjścia i będę musiał zabrać się za pracę - napisałem

Reklama od kuchni

Nie, nie będzie to wpis poświęcony gotowaniu, ani też opisywaniu zaplecza agencji reklamowych. Będzie to natomiast wpis reklamowy o bardzo jasnym przesłaniu: musicie to zobaczyć. Dawno temu znalazłem blog Reklama od kuchni  i przeczytałem wtedy cały od razu. Chyba nie miałem wtedy nic pilnego do zrobienia albo może ktoś usłyszał potem: Stary, wypadło mi coś naprawdę pilnego... Ale gdy zacząłem czytać to już nie mogłem się oderwać :) Potem gdzieś zgubiłem adres, ale właśnie znowu go odnalazłem :) Blog opowiada o życiu w agencji reklamowej, może dla kogoś, kto nigdy nie miał do czynienia z reklamą, niektóre historyjki nie będą zrozumiałe, ale pozostali uśmieją się do łez :) Małą próbkę możecie zobaczyć tu :

Rower dla dam

Mogę się dzisiaj pochwalić ostatnim zdjęciem roweru Merida, jakie zrobiłem dla Zwykłej Agencji. Tym razem jest to damski model Juliet w miejskim krajobrazie. Ten ostatni został przez agencję trochę podrasowany, aby tym bardziej wskazać grupę docelową :) Bo choć niektórym paniom może się to nie podobać, różowy to kobiecy kolor i koniec :) Mnie osobiście też róż podoba się z innego powodu, wnosi do zdjęcia coś nieoczekiwanego. Niebieskie niebo było "zwyczajne", a różowe... gdybym chciał teraz wysilić się na marketingowy bełkot.... daje obietnicę niezwykłych przeżyć :))))) Tak czy inaczej, natychmiast przekonałem się do różu, bo po prostu wygląda lepiej.

Migawki z majówki

Nie mogę uwierzyć, że jeszcze dwa dni temu wszystko wyglądało inaczej w pełnym słońcu. Dzisiaj nawet nie chce mi się wystawić nosa z domu, wszystko się zmieniło i zrobiło się tak okropnie zimno, szaro i ponuro... Majówkę spędziliśmy dwuetapowo we Wrocławiu i w moich ulubionych ostatnio Czechach. Wrocław, jak należało się spodziewać, był skolonizowany turystami do granic możliwości. Wszędzie tłumy i kolejki. Ja wykorzystałem dobrą pogodę, by przetestować mój nowy aparat .... w telefonie. Fizycznie nie wymieniłem nic w ajfonie, ale za całe 10 zł zafundowałem sobie nową aplikację 645 PRO, która przekształca ajfona w zupełnie porządny aparat. Punktowy pomiar, histogram, samowyzwalacz, blokada autofokusa i pomiaru, zdjęcia nocne i wreszcie zapis plików TIFF to wszystko czego brakowało mi do tej pory w aparacie ajfona. Wstępnie jestem zadowolony z zakupu, a już niedługo przedstawię Wam pełny test. Wrocławska Renoma zrobiona aparatem 645 PRO