Przejdź do głównej zawartości

Spytaj Artura czyli gdy ukradną ci zdjęcie...

...to nie ma się co załamywać, a nawet warto się ucieszyć. A z czego tu się cieszyć powiecie? No, z pieniędzy, które teraz dostaniecie za to zdjęcie :)

Opisywałem już kiedyś moją własną historię, jak zarobiłem na takiej sytuacji i to dużo, dużo więcej niż gdybym normalnie sprzedał tamte zdjęcia.
Ale skoro Daniel pyta co zrobić z takimi kradzionymi zdjęciami, to opowiem więcej na ten temat.

Sprawa jest prosta : ktoś kradnie czyjeś zdjęcie i umieszcza je na swojej stronie, albo jeszcze gorzej bo przypisuje sobie jego autorstwo. W każdej takiej sytuacji trzeba reagować. A można na kilka sposobów.
Po pierwsze trzeba się zastanowić jak duża jest dla nas strata, a dla złodzieja korzyść.

Prawo autorskie mówi o zasadzie rekompensaty na poziomie trzykrotnej wartości wykorzystanego nielegalnie zdjęcia ( lub innego dzieła ). Ale o ile łatwo wycenić zdjęcie, które jest wykorzystane na komercyjnej stronie, to już znaczniej trudniej jeśli znajdziemy je na jakimś mało popularnym blogu.
Innymi słowy, jeśli ktoś nasze zdjęcie używa na stronie reklamującej jakiś produkt czy usługę, to możemy   spokojnie uznać, że z wykorzystanie tego zdjęcia odnosi jakąś, choćby pośrednią korzyść. Bo umieścił tam to zdjęcie by wzmocnić swoją sprzedaż.
Inna, całkowicie odmienna sytuacja, to gdy ktoś umieszcza nasze zdjęcie na swoim blogu aby ilustrować jakiś wpis. Tu ciężko będzie udowodnić, że odniósł jakąś korzyść ( no chyba, że blog ma olbrzymią oglądalność, żyje z reklam, a nasze zdjęcie generuje duży ruch na stronie ).

Następna kwestia, to publikacja cudzych zdjęć z podaniem źródła. To w internecie bardzo częsta praktyka. Ja też nie raz tak robiłem, za każdym razem  podpisując autora zdjęcia lub gdy go nie znałem, to firmę, która jest właścicielem zdjęć. Możemy bowiem domniemywać, że ktoś kto publikuje zdjęcie, które mam za zadanie reklamować coś ( produkt, osobę czy funkcjonować jako portfolio autora ), nie ma nic przeciwko temu by inni też publikowali je na własnych stronach.
Ja zawsze się cieszę, gdy ktoś wrzuci gdzieś moje zdjęcie z moim podpisem.

Ale nie zawsze podanie podpisu gwarantuje spokój "pożyczającemu" czyjeś zdjęcie. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy ktoś wrzuca na swojego bloga zdjęcie z imprezy w stanie wskazującym, zrobione przez kumpla, jak zasnął z głową w talerzu pełnego bigosu.  Wygląda na nim okropnie, ale mimo to gość ma poczucie humoru i z opisem, że przesadził publikuje na blogu. A teraz ktoś inny bierze to zdjęcie i wrzuca na swój serwis pełny "śmiesznych" zdjęć z podpisem : "zobacz jak można się upodlić na imprezie, na zdjęciu widzimy Jaśka z drugiego roku filozofii".
To sytuacja, gdy zdecydowanie zdjęcie jest publikowane w negatywnym kontekście i mimo podpisu, a raczej dzięki niemu, może wyrządzić szkodę Jaśkowi.

Jak widzicie jest wiele niuansów w tym w jaki sposób nasze zdjęcie może być wykorzystane, a przecież tylko powierzchownie poruszyłem temat.
Gdy więc znajdziemy własne zdjęcie tam, gdzie nie powinno być, przemyślmy najpierw jako możemy sklasyfikować to użycie czy publikację.
Gdy jest ono zdecydowanie przynoszące korzyść delikwentowi, to idziemy do prawnika. On oceni jakie mamy szanse na wygranie tej sprawy, a raczej ile możemy  na tym wygrać. Pozostaje nam dogadać się co do kosztów ( albo płatnych z góry i odzyskanych potem od pozwanego, albo na procent z uzyskanego odszkodowania ) i zlecamy sprawę.

Inny sposób, jeszcze łatwiejszy choć nie zawsze skuteczny, to dzwonimy do takiego  gościa i grzecznie mówimy : widzę, że wykorzystał pan na swojej stronie moją fotografię, bardzo mnie cieszy, że spodobała się panu, a teraz proszę o dane do faktury. Mojemu znajomemu udało się ten sposób "sprzedać" parę zdjęć.

Jeśli natomiast zdjęcia nie są wykorzystane komercyjnie to dzwonimy lub piszemy i po prostu domagamy się ich usunięcia strasząc ewentualnie prawnikiem. Możemy też, gdy ktoś wystawi nasze zdjęcia jako swoje, zgłosić się do administratora serwisu i zażądać usunięcia całego profilu delikwenta.  W ubiegłym roku właśnie coś takiego musiałem zrobić, gdy zobaczyłem całą serię moich fotografii na czyimś profilu. Wystarczył jeden mail z linkiem do mojej strony i było po sprawie.


Jednak nim cokolwiek zrobimy, najpierw musimy zabezpieczyć dowody. To najważniejsza sprawa. Robimy więc printscreeny i zapisujemy całą kompletną stronę. I najlepiej mieć kilka kopi z różnych komputerów, wystarczy poprosić znajomych by to zrobili dla nas. Mając taki dowód, nawet jeśli po naszej interwencji delikwent usunie zdjęcia, to i tak mamy dowód.


Nie zastanawiajmy się więc gdy znajdziemy nasze fotografie gdzieś gdzie nie powinny się znaleźć tylko od razu interweniujmy. Nasze zdjęcia to w końcu nasza własność i mamy pełne prawo by o nich decydować.

Follow on Bloglovin

Komentarze

Heniek1978 pisze…
to i ja o coś spytam

Co Pan sądzi o internetowych kursach/poradnikach fotografowania? Trafił Pan na jakiś warty uwagi?
Przemek Durczak pisze…
autor pisząc na końcu o dowodzie w postaci print screena i zapisanej kopii strony chyba jednak nie do konca przemyślał sprawę. Polecam dużo inny, bezpieczniejszy sposób. Ze zrobionym Print screenem idziemy do notariusza- po uzyskaniu podpisu uwierzytelniającego żadne sąd nam takiego dowodu nie zlekceważy.
Emilia pisze…
Co Pan sądzi o podobnym udostępnianiu nie swoich zdjęć na serwisie typu facebook?
Artur Nyk pisze…
@Przemek Durczak
Oczywiście masz rację, potwierdzenie przez notariusza na pewno ułatwi wygraną w sądzie, ale nie zawsze sprawa jest tego kalibru by iść do notariusza gdzie na dzień dobry zostawimy trochę pieniędzy ( nie wiem zresztą ile, ale notariusze nigdy tani nie byli ).
To by zapisywać całe strony na kilku komputerach, poradził mi prawnik, który prowadził z powodzeniem moją sprawę o kradzione zdjęcia.
Artur Nyk pisze…
@Emilia
Uważam, że można to zrobić jeśli na zdjęciu jest znak wodny czy inny podpis, bo w ten sposób nie przywłaszczamy sobie czyjejś własności i nie udajemy, że to nasze własne zdjęcie.
chomicz.art.pl pisze…
Witam wszystkich,
właśnie znalazłem zdjęcie mojego autorstwa wraz z tekstem, który je opisywał (nt. fotografii ślubnej) u innego fotografa (na blogu). Printscreeny porobione tak jak radzisz w kilku miejscach, ale jeszcze dla pewności byłem u notariusza aby potwierdzić ten fakt. Co teraz robić w tej sytuacji? Jaka jest kolejność? Jak ewentualnie wycenić wartość zdjęcia oraz tekstu, który został mi ukradziony?
Artur Nyk pisze…
@chomicz
A krótko odpowiadając : ciężko powiedzieć jak wycenić, nie wiem jaki to materiał i tekst. Nie wiadomo jak długo gość ma Twoje zdjęcia na swojej stronie i czy dzięki nim znalazł klientów i zarobił. To byłby konkret. Ciężko będzie też udowodnić, że poniosłeś stratę, bo ktoś poszedł do niego ( na podstawie Twoich zdjęć ) zamiast do Ciebie choć to też jest prawdopodobne.
Ja poszedłbym do prawnika by on się wypowiedział czy można od gościa ściągnąć jakieś pieniądze czy tylko zakazać mu używania twoich zdjęć.

Zawsze można też zrobić na facebooku facetowi dobrą "reklamę". Opublikowałbym screeny Twojej strony i jego. Musiałbyś jeszcze najlepiej pokazać jakieś zdjęcie z backstage'u gdzie jesteś Ty i Młodzi. Wrzuć to na stronę Nie fotografuję za darmo na FB i na fora fotografów ślubnych z prośba by umieścili to na swoich blogach. Facet już nie znajdzie zlecenia przez dłuższy czas. Oczywiście najpierw spróbuj uzyskać odszkodowanie przez prawnika, a jeśli okaże się, że jest to zbyt skomplikowane czy nieopłacalne to wtedy tak zrób. Spokojnie, bez emocji, po prostu informacyjnie dla potencjalnych klientów by nie wpadli w ręce oszusta.
Artur Nyk pisze…
@Heniek 1978
Internet jest pełen poradników, u mnie też trochę znajdziesz informacji na blogu :) Szczerze mówiąc nie szukam zbyt często informacji w sieci, bo nie mam zwykle na to czasu.
Na pewno polecam photolink.pl gdzie jest mnóstwo filmów z backstage'u , amoim zdaniem podpatrywanie jak inni pracują jest najlepszą nauką :)
chomicz.art.pl pisze…
Napisałeś, że muszę udowodnić, że ja straciłem, a człowiek od publikacji kradzionej treści i zdjęcia musiałby odnieść zysk.
Jednak jak dla mnie w ustawie o ochronie praw autorskich jednoznacznie jest napisane:

Art. 79. 1. Uprawniony, którego autorskie prawa majątkowe zostały naruszone, może żądać od osoby, która naruszyła te prawa:
1) zaniechania naruszania;
2) usunięcia skutków naruszenia; 3) naprawienia wyrządzonej szkody: a) na zasadach ogólnych albo
b) poprzez zapłatę sumy pieniężnej w wysokości odpowiadającej dwukrotności, a w przypadku gdy naruszenie jest zawinione - trzykrotności stosownego wynagrodzenia, które w chwili jego dochodzenia byłoby należne tytułem udzielenia przez uprawnionego zgody na korzystanie z utworu;(...)

z punktu 3) po prostu wynika, że ten kto ukradł przedmiot prawa autorskiego płaci trzykrotność jego wartości. A udowadnianie, czy miał z tego zysk, czy ja stratę to jakby inna kwestia.
Artur Nyk pisze…
@chomicz
Sorry, że z opóźnieniem odpisuje.
Tak, oczywiście, że można żądać trzykrotnej wartości wynagrodzenia, jakie musiałby Ci zapłacić, ale obawiam się, że to nie byłyby duże pieniądze, bo koszty publikacji zdjęć w internecie teraz nie są wysokie. Bardziej opłaca się udowodnić, że poniosłeś stratę z tego powodu przez utratę zleceń. Ale jak pisałem już wcześniej to skomplikowana sprawa i to prawnik musi się wypowiedzieć na ten temat :)
Daj znać potem jak już coś załatwisz, możemy z tego zrobić osobny wpis na blogu.
chomicz.art.pl pisze…
Zapraszam do poczytania o całej sprawie:
http://chomicz.art.pl/blog/2012/06/09/prawo-autorskie-czyli-ktos-wzial-sobie-cos-co-nalezy-do-mnie
Przemek Durczak pisze…
@Artur
Koszt potwierdzenia stanu faktycznego u notariusza to 30-50 zł, więc w większości przypadków, o które w ogóle warto walczyć, można sobie na taki wydatek pozwolić.
Inna historia, że coraz trudniej zorientować się, że ktoś ukradł Ci zdjęcia i wykorzystuje je dla swojego zarobku.
chomicz.art.pl pisze…
ja bym powiedział, że koszt notariusza za tzw. inne czynności notarialne to 200+vat, o czym poinformował mnie sam notariusz
emenems pisze…
Witam
To ja zapytam z drugiej strony. Przygotowuje swoje portfolio, lecz nie fotograficzne i nie do konca graficzne- przedstawiające moje prace z architektury krajobrazu. Potrzebuje kilku zdjęć, których autorem nie jestem do przedstwaienia np. pewnych idei, funkcji modernizowanych terenów lub po prostu do pokazania ich wartości (zdjęcia fasady zabytkowego pałacu lub chronionego gatunku zwierząt na danym obszarze). Pomijam w pytaniu zdjęcia umieszczone na stockach, gdzie czarno na białym podane są ceny. Chodzi mi raczej o zdjęcia na cudzych blogach, stronach itp. Czy mogę użyć w takim kontekściie cudzych zdjęć? Jeśli tak, to czy zadośćuczynieniem będzie wskazanie autora i źródła (czyli adresu strony) czy konieczne jest uzyskanie zgody autora. Zdjęcia zwykle są przeze mnie delikatnie modyfikowane (wykadrowanie, korekcja tonacji, dodanie hasła na zdjęciu itp.).
emenems pisze…
Zapomniałam dodać, że zastanawia mnie to czy jest już to wykorzystanie komercyjne lub czy mogłoby to podchodzić pod uzyskanie korzyści majątkowych? Wszak portfolio robię po to, aby dostać pracę ;) i oczywiści zarabiać na życie.
Artur Nyk pisze…
W dobrym tonie jest zawsze spytać autora zdjęć czy można je wykorzystać w takim kontekście. Czasem blogerzy zaznaczają , że można wykorzystać ich prace bezpłatnie.
Jeżeli nie ma takiej informacji i nie spytasz się o możliwość wykorzystania zdjęcia, to może to zostać potraktowane jako nielegalne wykorzystanie. Twoje portfolio może bowiem zostać uznane za rzecz komercyjną, jest to bowiem w jakimś stopniu Twoja reklama :)
emenems pisze…
Dziękuję za błyskawiczną odpowiedź :)
Zatem czeka mnie korespondecja z autorami w kilku językach (a przynajmniej w ang i pl ;)

Swoją drogą to natknęłam się przy okazji poszukiwania odpowiedzi na to pytanie na zagadnienie cytatu w prawie autorskim- warto się z nim zapoznać.

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo