Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2011

Czeskie wakacje czyli lepiej być nie może

Wróciłem! Ale nie było łatwo, po 10 dniach spędzonych w Czechach powrót do rzeczywistości jest bolesny. Zmiana sposobu spędzania czasu nie jest prosta. Telefony, maile, przygotowania do nowych sesji, dopadły mnie od samego rana. A jeszcze wczoraj wszystko było proste. Tak jak na tym tryptyku... Moje wakacje przebiegały pod czterema głównymi hasłami: Skalne Miasta, Piwo, Pociągi i Czeska Abstrakcja. Wszystko powoli Wam opiszę, gdy tylko znowu wdrożę się w codzienne pisanie, a dzisiaj tylko zapowiem tematy. Muszę też przedrzeć się przez kilkaset zdjęć zrobionych w ciągu tego wypadu. Oczywiście moim jedynym aparatem był ajfon. Nigdy wcześniej nie używałem go tak intensywnie w roli aparatu i dzięki temu mogę teraz spokojnie ocenić, czy nadaje się jako wakacyjny. Otóż, nie nadaje się! Muszę to z wielkim smutkiem stwierdzić, że wady przeważały nad zaletami... Nie ma nawet sensu specjalnie się rozwodzić nad tym. Po pierwsze, przy intensywnym fotografowaniu i filmowaniu, miałem często pr

Polska stolica tłumów

Dzisiaj będą bardzo przydatne rady w pigułce: jak spędzać wakacje? 1. Jeżeli jesteś fanem swojego samochodu i marzysz, by spędzać w nim dużo czasu to wybierz się w długi weekend do Zakopanego. Pojechaliśmy do Zakopanego w niedzielę rano, sądząc, że wszyscy, którzy chcieli się tam dostać, zrobili to w piątek lub sobotę. To było bardzo naiwne założenie... Będąc niecałe 100 km od celu, zobaczyłem elektroniczną tablicę: Zakopane 128 minut. Po godzinie jazdy była kolejna tablica: Zakopane 109 minut. Doświadczyłem na własnej skórze, co to jest relatywizm czasu. 2. Jeżeli jesteś miłośnikiem mocnych wrażeń, wybierz się na Giewont w klapkach. Ludzie idący w adidasach, po jakimś czasie przestali mnie szokować. W końcu większość "turystów" miała strój nadający się na Krupówki, a nie na górski szlak. Ale ludzie idący w klapkach to było coś. Oczywiście najzabawniej wyglądali w czasie burzy, która nas złapała. 3. Jeżeli lubisz kontakty międzyludzkie to koniecznie odwiedź Krupówki

Tryb wakacyjny

Od kilku dni zwolniłem wreszcie obroty i powoli przechodzę na tryb obijania się i nicnierobienia. Mam zamiar tak wytrwać do końca miesiąca i będę skutecznie opierać się zapędom do pracy. Piątek był Dniem Pracoholika, czyli czas to idealny, by przestać pracować. W związku z tym moje wpisy mogą przybrać równie nieformalny i nieregularny charakter. Pewnie będę chwilami gdzieś wyjeżdżał, choć pewnie nigdzie daleko i na długo. Na to mam nadzieję trochę później. Ale gdy tylko najdzie mnie jakaś rewolucyjna myśl lub zrobię jakieś genialne zdjęcie ajfonem  to możecie liczyć, że po chwili znajdziecie to tutaj :) A na razie zapraszam na kawę, słodzicie jedną, czy dwie?

Kiedy pokazać ?

W czerwcu pisałem o sesji robionej w kopalni . Dopiero dzisiaj mogę pokazać pierwsze gotowe zdjęcia. Dlaczego tak długo to trwało?  Najpierw trzeba materiał przejrzeć, wybrać, obrobić. A potem trzeba poczekać, aż klient opublikuje zdjęcia pierwszy. To bardzo ważna kwestia, której nie można nie doceniać. Klient musi czuć się bezpiecznie i mieć pewność, że jego zdjęcia nie pojawią się przed oficjalną premierą. Fotograf ma tu niekomfortową sytuację, gdyż jest zwykle ponaglany przez modelki, by szybko wysłać im zdjęcia. Sam też zwykle nie może się doczekać, by pokazać nowe rzeczy w portfolio. A tu nie można.... Ja mam zasadę, że pokazuję zdjęcia po pierwszej publikacji klienta. Bardzo rzadko wysyłam też modelkom  nieobrobione zdjęcia, robię to tylko, jeśli mam do nich zaufanie, że nie wrzucą tego do netu. Nie ma nic gorszego dla fotografa, jeśli w internecie zaczynają krążyć nieobrobione zdjęcia, które nie wyglądają tak, jak on chce. Oto dwa pierwsze zdjęcia. Kolejne dwa będę mógł p

Plotki i rozważania

Przeżyłem dzisiaj mały nalot mediów. Nagle rozdzwoniły się telefony z poważnych gazet typu Fakt czy Życie Na Gorąco i wszyscy chcieli kupić zdjęcia pewniej dziewczyny, która jest nową dziewczyną pewnego znanego gościa :) Nie byłem na to przygotowany. Czy mogę sprzedać takie zdjęcia gazetom, zwłaszcza, że sesja była komercyjna? Czy mogę zrobić to bez zgody dziewczyny? Nie miałem wcześniej do czynienia z takimi sytuacjami i musiałem się trochę zastanowić. Klient, dla którego robiłem tamte zdjęcia, chyba nie miałby pretensji, może nawet byłby zadowolony. Licencja, której mu udzieliłem, już wygasła i z tego punktu widzenia nie byłoby problemu z publikacją. Ale z drugiej strony, na zdjęciu były jego produkty, do których to ja nie miałem praw. Oczywiście, gdybym poszedł do sklepu, kupił je wszystkie, zakrył logo producenta i unikalne cechy, to mogę takie zdjęcia publikować. Tu jednak to klient wybrał wszystkie produkty i zestawił je w konkretną aranżację. Powinienem mieć więc jego zgodę,

Znowu narzekam...

Chciałbym wreszcie napisać coś pozytywnego i budującego o wydawanych publicznie pieniądzach na fotografię, a tu nic takiego nie mogę znaleźć. Trafiłem przez przypadek na wystawę fotografii w centrum handlowym w Katowicach (nie płacą mi, to nie napiszę, że chodzi o Silesię :)).  Co by nie mówić o wybitnie komercyjnym charakterze takich miejsc, to trzeba im oddać honor, że co jakiś czas organizują dostępne dla wszystkich wystawy fotografii. Kilka dobrych setów już tam widziałem. Tym razem jest to wystawa portretów bardzo znanych postaci z polityki, sportu i świata kultury, które prezentują monety NBP. Po zakończeniu wystawy (której celem jest oczywiście promocja monet kolekcjonerskich, na których mennica sporo zarabia) fotografie będą wylicytowane  na aukcji WOŚP. Fotografie nawet nie są najgorsze. Tak w pierwszej chwili się wydaje. Ale gdy przyjrzałem się im się bliżej, zmieniłem zdanie. Ideą było pokazanie monet, a ludzie, choć jak najbardziej wybitni, są tylko tłem wzmacnia

Hipnotyczny łomot

W deszczu i błocie, trochę już przerzedzonym tłumie, obejrzałem ostatnie koncerty OFFa. Czekałem na tylko jedną kapelę i przez przypadek odkryłem jeszcze dwie inne, które zrobiły na mnie wrażenie. Pierwsza to Oneida, łomot na dwie perkusje z elementami wszystkich możliwych brzmień. Słyszałem tam od dziwięków Yello, przez Enigmę, Skrzeka, techno, dub, trans, punk po rytm pędzącego pociągu. Było wszystko. Za wyjątkiem dobrego nagłośnienia, ale to można organizatorom darować, bo zapewnić dobry dźwięk w namiocie nie jest łatwo. Deus sprawił, że padający deszcz przestał przeszkadzać. Dźwięk był piękny, a dla mnie to już powód, by wsłuchać się w muzykę i dobrze się bawić. W sumie to nawet świeciło słońce :)

Strefa gastro

Drugi dzień OFFa udowodnił mi jedną rzecz. W rozmowach z ludźmi też to wciąż się pojawiało. Wygląda na to, że spora część albo i większość przyszła na festiwal głównie towarzysko. Tak już przy okazji można iść na jeden czy dwa występy, ale strefa gastro jest najpopularniejszym miejscem. Fakt, że jest świetnie przygotowana, ma całą masę fajnych zakątków i oczywiście pełną gamę potraw. Rozczarowuje jedynie Grolsch. To dosyć ekskluzywne piwo jest sprzedawane w ekskluzywnej cenie, ale w wersji festiwalowej. Czyli ma kolor piwa i jest zimne. Na tym kończą się zalety. Sytuacja identyczna jak rok temu, choć wtedy można było przynajmniej pić z butelki. Nie spotkałem nikogo, komu by smakowało. Tym sposobem marka wyrabia w ludziach nawyk: gdy w sklepie zobaczysz Grolsch'a, odwróć się i szybko uciekaj. Niby mało ważny aspekt festiwalu, gdyby nie fakt, że przebywanie ze znajomymi stało się tu ważniejsze od słuchania muzyki. No właśnie, muzyka. Podobał mi się Gang Of Four. Niby emeryci, a z

Polak Arab - dwa bratanki

Czas zatoczył krąg i znowu jestem na OFFie. I wszystko wygląda jak rok temu, tylko opaskę mam w innym kolorze. Pierwsze, na co popędziłem, to oczywiście Dezerter, chłopaki ciągle są w formie, a nowe kawałki nie są tworzone na siłę. Klimat pod sceną, jak przed laty w Jarocinie :) Jak zawsze włączyło mi się zboczenie zawodowe i zamiast słuchać koncertu, widziałem same kadry. Na szczęście miałem przy sobie tylko ajfona i mogłem darować sobie poważniejszą fotografię. Zamiast tego przyglądałem się, jak to robią inni :)

Przetarg na sesję za prawie 193 000 euro

Wiem, że kolejny opisywany przetarg może być już nudny, ale tym razem w grę wchodzą naprawdę duże pieniądze, bo wartość zlecenia może sięgnąć prawie 193 000 euro . Prawie. No, może przesadziłem trochę, jednak i tak jest to przetarg, na który przewidziano kwotę pomiędzy 14 000  a 193 000 euro. Tę informację można przeczytać na samym początku dokumentu. Brzmiało obiecująco, więc tym chętniej czytałem dalej. Do zrobienia jest sesja portretowa dla piętnastu osób niepełnosprawnych, reportaż z próby generalnej przedstawienia teatralnego, premiery oraz jakiejś imprezy podsumowującej. Do tego uczesanie i zrobienie makijaży tym piętnastu osobom. Nie jest to temat, w którym czułbym się dobrze, no ale skoro jest na to taka kasa to może warto zrobić "chałturkę" :) Czytam kolejną stronę dokumentu, potem kolejną i kolejną, dowiedziałem się, że fotograf musi posiadać doświadczenie w zrealizowaniu co najmniej dwóch sesji dla przynajmniej 3 osób. Pogrzebałem w pamięci i stwierdziłem, że

Renowacja

Dobra reklama i tworzenie własnego pozytywnego wizerunku to chyba podstawowe działania, by zdobyć i utrzymać klientów. Często jednak widzę firmy, które działają pomimo łamania tych wszystkich zasad. Ich reklamy są koszmarne i wręcz odrzucają. Co ciekawsze, wiedzie im się bardzo dobrze. Wszystko wskazuje więc, że nie mam racji. Klient nie chce wyrafinowanej reklamy, pełnej humoru, gry słów, niedopowiedzeń. Wystarczy powiedzieć mu: to jest najlepszy produkt, jesteśmy najtańsi, kup, bo twój sąsiad już to ma. I to działa na ludzi... I dlatego już wkrótce na Codzienniku, najlepszym blogu fotograficznym, o ogromnym zasięgu, który zdobył wiele nagród i cieszy się największym zaufaniem czytelników, w nowej formule będą pojawiały się nowe, mistrzowskie zdjęcia wybitnego fotografika Artura Nyka. Może ktoś uwierzy :)

Rocznica bez fanfarów

Wstałem dzisiaj bardzo wcześnie, tak o 9:00, ubrałem się ładnie, nawet krawat założyłem i czekam... No i gdzie Ci dziennikarze, prasa, telewizja? Choćby ktoś z gazetki osiedlowej... A tu nic, nie ma nikogo. Herbatniki kupiłem i kawę zrobiłem i nikt nie przyszedł świętować razem ze mną. A przecież dzisiaj mija pierwszy rok od momentu, gdy zacząłem pisać ten blog :) Nie będzie w związku z tym żadnych podsumowań, bo te zrobiłem już kiedyś z okazji setnego wpisu. Blog będzie nadal trwał, choć czasem reżim codziennego pisania, który sobie narzuciłem, nie jest lekki. Może teraz czasem będę sobie brał wolne na weekend? Ale tylko raz na jakiś czas :) Dzisiaj z okazji rocznicy nie będę wiele pisał, tylko pokażę Wam kilka zdjęć, które bardzo lubię, zrobione całkowicie przez przypadek, tylko dlatego, że byłem w jakimś miejscu i zobaczyłem coś, koło czego nie mogłem przejść obojętnie. To takie fotografie, które mógłbym powiesić u siebie w domu. Inna sprawa, że u mnie nic nie ma na

Mój pierwszy konkurs

Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mój talent tworzenia obrazów ma tak mocne podstawy. Ostatnio moi rodzicie znaleźli gdzieś na dnie szuflady dyplom będący najlepszym tego dowodem. Oto dawno, dawno temu brałem udział w jakimś bliżej nieokreślonym konkursie. Niestety, nikt nie pamięta jaką to pracę wtedy stworzyłem. Zapewne coś ładnego namalowałem albo nawet stworzyłem grafikę z papieru kolorowego. Nieważne. Najważniejsze, że praca została przekazana na statek. Czytając to, poczułem się, jakbym uczestniczył w "Rejsie" :)