Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2011

Ile naprawdę kosztuje zdjęcie

Pisałem już kiedyś na ten  temat . Ale chcę wrócić do tego, aby popatrzeć na wycenę z drugiej strony. Wyceniając zdjęcia, podaję zwykle cenę dnia zdjęciowego albo konkretnej fotografii. W kalkulacji jest podany również koszt wizażystki, stylistki, fryzjera, scenografii, cateringu, asystenta, obróbki, no i oczywiście praw autorskich. Tylko, że to ciągle nie jest prawdziwa suma kosztów. Załóżmy na potrzebę  naszych rozważań, że robię sesję, z której na czysto zostaje mi 1000 zł. Patrząc na to z jednej strony wygląda to bardzo fajnie. Przychodzę do studia, pracuję kilka godzin i jestem bogatszy o 1000 zł. A teraz zobaczmy jak to wygląda z drugiej strony. 1. Papiery czyli nuda i koszmar Najpierw zaczyna się od rozmów z klientem, czasem jest to kilka rozmów telefonicznych, czasem trzeba jechać na rozmowę, zobaczyć miejsce czy produkt. Trzeba również przed sesją spisać umowę, zorganizować całą ekipę, potem jeszcze raz potwierdzić terminy. Po sesji trzeba wystawić fakturę, spisać umowy

Post w trybie awaryjnym

Tryb awaryjny musiałem włączyć ze względu na awarię tworzenia wpisów. Oznacza on, że piszę mój codzienny wpis z całodziennym opóźnieniem. A czym jest to spowodowane? Opowiem od początku. Robiliśmy w sobotę warsztaty z fotografii beauty, które prowadził Sebastian Paszek. Pracowaliśmy intensywnie cały dzień, potem spotkaliśmy się na piwie ze znajomymi. Seba przyjechał w końcu do nas z Londynu i trzeba było to uczcić. Jak już zaczęliśmy imprezować to trochę nas poniosło i skończyliśmy o 6 rano. A potem musiałem dojść do siebie :) No i tym sposobem w żaden sposób nie udało mi się napisać nic wcześniej. Nie planuję teraz imprez przez dłuższy czas, więc wpisy znowu będą się pojawiać w normalnym trybie :)

Nie wyskoczysz mi

Pracuję w reklamie, uwielbiam oglądać reklamy, raz nawet oglądałem je przez 6 godzin non stop na Nocy reklamożerców. Ale jak mi wyskakuje w internecie okno, które zasłania to, co chcę właśnie czytać to przypominają mi się wszystkie przekleństwa, jakie w życiu słyszałem. Kiedyś traktowałem to nawet na zasadzie gry zręcznościowej. Chodziło o tak szybkie wyłączenie reklamy, nim nawet zdążę przeczytać, czego dotyczyła. Wiele razy udawało mi się wygrać. Teraz mam wtyczkę do Safari: ClickToFlash, która blokuje flash'a. Dzięki temu nie widzę, a co najlepsze, nie słyszę głupich reklam. A wyskakujące okienka są przezroczyste. Znacznie ułatwia to oglądanie stron. Te wszystkie internetowe reklamy, do oglądania których jestem zmuszany, powodują mój bunt i niechęć do tego, co reklamują. Podobno to powszechne uczucie, a jednak reklamy tego typu nie znikają z internetu. Dlaczego? Bo mimo wszystko działają. Zrobiono nawet badania, z których wynika, że młodzi , którzy nie znają i

Zdjęcia kłamią ?

Przeglądałem dzisiaj parę stron w internecie w poszukiwaniu fajnego zegarka. Znalazłem nawet jeden dosyć ciekawy i w tym momencie zacząłem się zastanawiać, na ile fotografia pokazuje realnie produkt? Z tego, jak duże są możliwości manipulowania obrazem, zdaję sobie sprawę bardzo dobrze. W końcu sam to robię na co dzień. Tej "manipulacji" można dokonać na dwa sposoby. Po pierwsze, odpowiednio oświetlić produkt, aby pokazać kształt, formę i kolor jak najbardziej atrakcyjnie. Niczego w ten sposób nie przekłamujemy, a jedynie tworzymy w jakiś sposób sztuczną sytuację, która powoduje, że przedmiot wygląda świetnie. Oczywiście jest szansa, by kiedyś, gdzieś w naturalnych warunkach, przez przypadek można było zobaczyć przedmiot właśnie tak samo. Mała szansa, ale jednak. Drugi sposób polega na dodatkowej obróbce i przekształceniu obrazu w komputerze. Nie będzie miał może już nic wspólnego z realnym przedmiotem, ale zachwyci nas wyglądem. Czy jest w tym coś złego? Niekoniecznie

Piłeczka

Zobaczyłem tę sytuację kiedyś nad morzem. Nic tu nie jest aranżowane, choć tak to wygląda. Mała piłka, która kopnięta przez kogoś, rozbija mocną szybę. Od razu potraktowałem tę sytuację, jako potencjalny pomysł na reklamę. Zanotowałem więc i może kiedyś się przyda. Wtedy wydawało mi się, że to świetny pomysł, teraz nie jestem już do tego przekonany. Dzisiaj o wiele bardziej interesuje mnie w tym zdjęciu morze odbite w szybach. Będę o nim myślał, odśnieżając po raz kolejny samochód :)

Zdiełano w Polsze

Moi sąsiedzi wystawili ostatnio szafę na korytarz, a mnie od razu wpadła w oko etykieta. Nie udało mi się nigdzie znaleźć informacji o dacie produkcji, ale myślę, że szafa ma co najmniej kilkanaście lat.  Najfajniejsza jest czcionka. Przypomniała mi napisy, jakie kiedyś malowano na ścianach. Aby szybko oznaczyć np. piętro, przykładano szablon do ściany i po jednym maźnięciu  pędzla, napis był gotowy. Aby było to możliwe, czcionki musiały mieć właśnie taki charakterystyczny, pocięty kształt, gdyż inaczej stworzenie szablonu np. litery "o", nie byłoby możliwe. Nie mam pojęcia, dlaczego użyto jej na etykiecie, która przecież była drukowana normalną metodą. Widocznie robił to jakiś wyjątkowy miłośnik PRL-owskiej estetyki. Szczerze mówiąc, zawsze uważałem, że to najbrzydsza możliwa czcionka. I dalej tak sądzę.

Czarno-białe bez obróbki

Po Czarnym Łabędziu przyszła nam ochota na czarno-białe zdjęcia. Postanowiliśmy razem z Tomkiem Szabelką zorganizować szybką sesję. Tomek miał ochotę stworzyć kilka fryzur, które chodziły mu po głowie, a ja miałem zamiar przetestować nowy softbox Elinchromu. Zapowiadałem już, że szykuję obszerny test oświetlenia Elinchromu, ale to jeszcze trochę potrwa, gdyż podchodzę do tematu bardzo poważnie. Dzisiaj mogę na razie pokazać efekty świecenia softem Rotalux Deep Octa 100. Najważniejsze w tym jest słowo Deep. To właśnie specjalna głęboka konstrukcja powoduje bardziej kierunkowe światło w porównaniu ze zwykłym softboxem. Całą dzisiejszą sesję zrobiłem z użyciem tylko tej jednej lampy. Efekt możecie zobaczyć poniżej. A nawiązując do wczorajszych rozważań nad obróbką zdjęć, dzisiejsze fotografie publikuję bez obróbki. Jedynie zdjąłem kolor i minimalnie poprawiłem kontrast w Aperture. Wygląda na to, że zaprzyjaźnię się z tą Octą :) To w dolnym rogu, to suszarka w ręku Tomka

Czarny łabędź bez obróbki

Byłem w niedzielę na bardzo ciekawym filmie "Czarny Łabędź" z Natalie Portman. Samo to nazwisko już wystarczyło, bym chciał zobaczyć film. Chociaż Natalie już zawsze będzie mi się kojarzyła przede wszystkim z Królową Amidalą z Gwiezdnych Wojen, to lubię ją we wszystkich rolach. Film jest niezwykły, również od strony wizualnej, zdjęcia są bardzo dobre. Nie wiem, czy to ja jestem taki przewrażliwiony, czy też reżyser przemycił kilka akcentów z Gwiezdnych Wojen. Usłyszałem w pewnym momencie: "ciemna strona mocy", przywróci równowagę", a w jednej scenie Natalie ma ubranie dokładnie w stylu Jedi :) Ale chciałem napisać o zdjęciu z plakatu. Widziałem je już wcześniej i pomimo jego prostoty, przyciągnęło moją uwagę. W kinie przyjrzałem się plakatowi z bliska. Ta fotografia wygląda, jakby nie była w ogóle obrabiana. I bardzo dobrze. Wreszcie można pokazać skórę, która wygląda tak, jak w rzeczywistości. W końcu kobiety nie wyglądają jak porcelanowe, by nie powi

Historia jednego zdjęcia - Mały ptaszek

Wybrałem się kiedyś z kumplem do Sandomierza na parę dni. Dobrze się bawiliśmy, poznaliśmy w nocy wszystkie knajpy na rynku i tego następnego dnia wstaliśmy bardzo późno. Dzień był piękny i postanowiliśmy zjeść śniadanie na świeżym powietrzu. Nieoczekiwanie przy naszym stole pojawił się nowy gość, mały ptaszek. Najpierw usiadł na stole, popatrzył na nas, uznał, że jesteśmy niegroźni i błyskawicznie rzucił się na naleśniki. Udało nam się w pierwszej chwili go odgonić, ale tylko na chwilę. Przed drugim atakiem udało mi się już wyjąć aparat i zacząłem polowanie na ptaszka. Nie było to łatwe, bo atakował naleśnik z dużą wprawą, szybko jak błyskawica. Przestaliśmy go odganiać, by zrobić zdjęcie, ale ptaszek już stracił do nas zaufanie. Musiałem siedzieć z aparatem wycelowanym w talerz i czekać. Kilka zdjęć się udało, nasz głód wygrał, więc nasz nowy kumpel dostał swój kawałek naleśnika (z dala od nas) i wszyscy mogliśmy w spokoju skończyć śniadanie. Gdy patrzę teraz na te foty to sobie

Tych zdjęć nie oglądajcie!

Dwa dni temu ten tekst mogliście już znaleźć na stronie  Blogreklamowy.com , Paulina, która jest jego autorką, poprosiła mnie o moją opinię na temat kampanii Apart. Poczułem się bardzo nobilitowany tym zaproszeniem i podszedłem do tematu bardzo poważnie. Zapraszam do lektury :  „Jubilerski Apart ponownie umocnił moc swojej marki i pozostał zdecydowanym liderem wśród produktów niespożywczych”, rozpoczęła artykuł „Rzeczpospolita”, która już czwarty raz przyznała Apart tytuł najmocniejszej marki w rankingu polskich marek. Taki news przeczytałem na stronie firmy Apart. Co ciekawe obok informacji, że Apart otrzymał tytuł Najmocniejszej polskiej marki, jest zdjęcie statuetki z wygrawerowanym napisem "Najcenniejsza Marka 2010". Trochę zaczyna mnie zastanawiać, dlaczego firma nie jest w stanie rzetelnie podać, jaki tytuł otrzymała. Ale zostawmy to, gdyż moim głównym tematem będzie ostatnia sesja zdjęciowa z Anją Rubik. Paulina poprosiła mnie, abym wypowiedział s

Umarłem ze śmiechu czyli pozdrowienia dla grafików

Właśnie skończyło się głosowanie na blog roku. Dostałem całe mnóstwo głosów czyli coś około 6, a może trochę więcej. Precyzyjny mechanizm strony pokazywał, że głosowało na mnie więcej niż 6, a mniej niż 50 osób, po czym teraz już nic nie mogę zobaczyć. Pogrzebałem trochę w wynikach i znalazłem blog o ciężkim losie grafików. Gdy zacząłem czytać krótkie komiksowe historyjki, umierałem ze śmiechu. Humor jest oczywiście dosyć hermetyczny, ale dla każdego, kto miał kontakt z agencjami i grafikami, będzie zrozumiały. Mam wielu bardzo dobrych znajomych grafików, operatorów, a nawet accountów i te wszystkie historyjki doskonale opisują rzeczywistość agencyjną. A wszystko to znajdziecie na blogu  Zucha , który dostał najwięcej głosów w kategorii Foto, Video, Komiks. Polecam, ale uważajcie, bo ten komiks wciąga :) Oto kilka historyjek, które rozłożyły mnie na łopatki: Jaka szkoda, że o fotografach nikt u nas nie robi komiksu. Kiedyś na Fotopolisie był świet

Komunikat techniczny

Wczorajszy dzień zaczął się niespodziewanie. Facebook odmówił publikacji mojego nowego wpisu. Otrzymałem komunikat:  Ta wiadomość zawiera treści zablokowane ze względu na ich obraźliwy charakter, bądź będące spamem. Najpierw myślałem, że jeszcze nie obudziłem się do końca. Ale gdy za trzecim razem nadal komunikat był ten sam, zrozumiałem, że nic z tego nie rozumiem.  Przeczytałem jeszcze raz mój wpis z poprzedniej nocy, może byłem już zbyt zmęczony i napisałem rzeczywiście coś obraźliwego? Raczej nie. Zgłosiłem więc FB, że to błąd z jego strony i czekam.... Ponieważ domyślam się, że określenie "otrzymasz odpowiedź wkrótce", oznacza, że potrwa to z dwa tygodnie, to obawiam się, że, chcąc przeczytać nowy post, będziecie musieli wejść tu bezpośrednio. Wiem, że większość z Was czeka na poranny link, ale na razie nic nie mogę zrobić. System chwilowo wygrał. Ale tylko chwilowo.

Obiecanki

Miałem dzisiaj zaplanowane, że napiszę o wywoływaniu RAWów. Ale artykuł który pisałem dla  Pauliny , zajął mi cały wieczór. Ponieważ temat RAWów jest poważny i wypada go skracać, muszę przenieść go na inny dzień. Za to obiecuję opisać go bardzo wyczerpująco. No bo warto wiedzieć, dlaczego RAWy wyglądają tak źle, choć to najlepszy możliwy format. Mam też w planach kilka stałych tematów, które chcę rozwinąć. Pierwszym będzie "Test nieobiektywny", czyli moje własne wrażenia z używania sprzętu. Teraz na warsztacie jest system oświetlenia Elinchrom, którego od miesiąca używam. Jeszcze za wcześnie na konkretne oceny, ale wstępnie jestem bardzo zadowolony, chociaż wady też się znajdą. Będę też porównywał dwa bardzo ważne programy do edycji zdjęć, czyli Aperture i Lightroom. Pierwszego używam od lat, drugi właśnie testuję. Kolejnym stałym tematem będzie "Jak to zrobiłem" czyli opis produkcji co bardziej skomplikowanych zdjęć. Na początek opiszę, jak robiłem  letnią ses

27 klatek

Aktualna pogoda mi się już bardzo znudziła i z przyjemnością oglądałem sobie stare zdjęcia z wakacji. Znalazłem m.in. moje pierwsze podwodne zdjęcia z Egiptu. Zrobiłem je dosyć dawno temu, gdy królowały jeszcze aparaty analogowe. Przed wyjazdem moja znajoma, Ola, podarowała mi jednorazowy, plastikowy aparacik Agfy. Miał założony film 400 ISO, 27 klatek (tylko chyba Agfa sprzedawała filmy 24+3 klatki) i był przeterminowany zaledwie dwa lata... Nie miałem zielonego pojęcia, czy mi się przyda, ale skoro dają... Oczywiście przydał się bardzo szybko, bo znajomi namówili mnie na wycieczkę z nurkowaniem. Popłynęliśmy na piękną rafę Akwarium. Nurkowanie to może za dużo powiedziane, pod wodą miałem tylko głowę w masce ale wrażenia były niesamowite. Robiłem więc zdjęcie za zdjęciem. Miałem przecież całe 27 klatek. Okazało się, że wcale nie jest to tak mało, bo nie za często udawało mi się zapanować nad aparatem. Płynąc na powierzchni, zachowywałem się jak korek na wodzie. Gdy już prawie usta

ABSOLUTnie się nie zgadzam

Dostałem zaproszenie do udziału w konkursie "Out of frame" organizowanym przez markę Absolut. Generalnie wszystko wygląda bardzo atrakcyjnie, w jury dobre nazwiska, nagroda główna jeszcze lepsza, nic tylko wysyłać zdjęcia. Taki miałem zamiar, jednak nim wyślę zdjęcia na jakikolwiek konkurs, zawsze dokładnie czytam regulamin, a zwłaszcza paragraf dotyczący praw autorskich. I tym razem po przeczytaniu dwóch zdań już wiedziałem, że tym razem nie wezmę udziału w konkursie. Regulamin mówi o udzieleniu przez uczestnika nieodpłatnie licencji wyłącznej, (bez praktycznie żadnych ograniczeń), na zdjęcie zgłoszone na konkurs na rzecz organizatora. Często w konkursach są zapisy mówiące o automatycznej zgodzie na publikację zdjęć w ramach reklamowania konkursu itp. Oczywiste jest dla mnie, że uczestnik musi się zgodzić, by zgłoszone fotografie organizator mógł umieścić na stronie konkursu lub na wystawie. Tutaj jednak haczyk tkwi w słowie "wyłącznej". Tym samym, gdybym wys

No to po kielichu....

Od dzieciństwa wyrastałem otoczony architekturą modernistyczną. Codziennie mama odprowadzała mnie do przedszkola mieszczącego się w modernistycznej willi, w takiej też dzielnicy. I chociaż niespecjalnie lubiłem tam chodzić, to zamiłowanie do tej architektury pozostało mi do dzisiaj. Nie robią na mnie tak dużego wrażenia nawet najpiękniejsze wyremontowane secesyjne kamienice Katowic. A proste, ponadczasowe bryły domów z okresu międzywojennego, zachwycają mnie cały czas. Nawet te brudne i jeszcze czekające na remont. Do Katowic przyjeżdżają architekci z całego świata, by podziwiać nasze wille i domy. Jednak większość ludzi, którzy tu żyją, nie zdaje sobie sprawy z unikalności tej architektury. To widać zresztą po domach, jakie sobie budują. Wymarzonym ideałem ciągle są kolumny przed wejściem, skośny dach o dużej ilości załamań  i złote szprosy w oknach. No ale skąd mają wiedzieć co jest wartościowe, a co pospolite? Brak edukacji w tym zakresie od dziesiątek lat, daje takie efekty. Dl

Super komputer

Mam super sturdzeniowy procesor, hiper szybką kartą graficzną i milion terra giga RAMu, a i tak najważniejszą częścią mojego komputera jest bateria laptopu, która jeszcze działa. I świeczka, przy której dzisiaj piszę. Przy czym w obecnej sytuacji świeczka wydaje mi się bardziej rozwiniętą technologią, gdyż posiada funkcję przedłużenia działania o prawie nieograniczony czas, zwłaszcza z włączoną opcją: Światło z książki i mebli . W końcu książki i meble daje się przerobić na światło i ciepło. Natomiast bateria, chociaż pokazuje mi teraz stan 8:27 godziny do końca działania, to potem może służyć już tylko, jako przycisk do papieru. Cała dzielnica jest bez prądu. Nic w domu nie działa. Poza świeczką oczywiście. Pamiętacie taki film o nagłym obniżeniu temperatury na świecie? Garstka bohaterów chroni się w bibliotece miejskiej i aby nie zamarznąć, pali w kominku bezcennymi książkami. Oglądałem ten film zimą, na dworze wszystko pokryte było śniegiem i w kulminacyjnym momencie, gdy nie b

Po co mi konkurs?

Zastanawiałem się, czy zgłaszać mojego bloga na kolejny konkurs. No bo po co właściwie miałbym to robić? Raz wygrałem i sprawiło mi to wielką przyjemność. Czy wygram drugi raz, raczej wątpię. Nie liczę też na zwiększenie odsłon, by przełożyć to na klikalność reklam, bo ich nie mam i nic nie wskazuje, bym miał je umieścić. Z drugiej strony taki konkurs to szansa na poszerzenie grona czytelników. A to ma dla mnie same plusy. Po pierwsze, zachęca mnie do ciągłego angażowania się w moje pisanie, po drugie, dzięki temu blogowi poznałem już kilka fajnych osób. To sprawia, że warto :) Pooglądałem sobie, jakie blogi są zgłaszane do konkursu. Pokusie zawalczenia o nagrodę nie oparły się nawet osoby publiczne. Chyba każdy chce być doceniony :) Jeżeli uważacie, że warto, to możecie wysłać sms z głosem na Codziennik. Mam trochę mieszane uczucia co do wysyłania płatnych smsów. Wprawdzie dochód będzie przeznaczony na dobry cel, ale nie wiem, jaka część przychodu będzie dochodem? Ze swojej st

Historia jednego zdjęcia - Łóżko

Robiłem całą serię zdjęć mebli dla Swarzędza, wszystkie w plenerze. Sam sobie tak wymyśliłem i sam do siebie mogłem mieć tylko pretensje. O ile zdjęcia szafki nocnej w Tatrach nie były zbyt uciążliwe to bieganie z łóżkiem wyglądało trochę gorzej. Odpowiedni plener znaleźliśmy w okolicach Nysy, gdzie realizowaliśmy drugą, studyjną część sesji. Łóżko zawieźliśmy na pole dużą ciężarówką, akurat taką mieliśmy do dyspozycji i zaczęliśmy je składać. Problem był jeden. Łóżko było prototypem i w związku z tym miało tylko część elementów konstrukcji, które i tak trzymały się na słowo honoru. Kolejną trudnością było umieszczenie łóżka na środku pola bez pozostawiania niepotrzebnych śladów. Wybrałem miejsce, gdzie zboże już częściowo było położone przez deszcze, co pozwoliło nam częściowo ten problem rozwiązać. Gdy położyliśmy materac, okazało się, że konstrukcja łóżka się pod nim zapadła. Całe szczęście, że w dzieciństwie oglądałem programy z Adamem Słodowym, trochę gałęzi, naszych toreb, ka