Przejdź do głównej zawartości

Po co nam prawa autorskie czyli jak na nich zarabiać ?

Wiedza na temat praw autorskich wśród klientów jest bardzo niewielka. Najczęstszym pytaniem, z jakim się spotykam, jest: Jak to? Płacę za zrobienie zdjęć i nie mogę ich potem wykorzystać?
Klient najczęściej traktuje pracę fotografa, jak usługi hydraulika. Facet przychodzi, dokręca parę rurek, mówi kilka fachowych zdań, a na końcu woda leci bez problemu. Wystarczy więc zapłacić za usługę i po sprawie.
No tak, ale za tę wodę też trzeba potem zapłacić i to tak dużo, jak dużo się jej zużyje. I tak właśnie w uproszczeniu powinny funkcjonować opłaty za prawa autorskie.

To jeszcze raz od początku, czym są prawa autorskie? Najłatwiej  zdefiniować je jako prawo do pobierania opłat za nasz wkład w dzieło w tym przypadku fotografię), który sprawia, że jest ono unikalne. Nie mówię tu celowo, że fotografia ma być genialna, może być wyjątkowo kiepska, ważne, że powstała według naszej wizji.
Ta cecha unikalności sprawia, że klient chce używać zdjęcia w celu przynoszącym mu korzyść. Tą korzyścią może być własna reklama (internet, billboard, gazeta itp.), ale też sprzedaż produktów z tą fotografią (kalendarz, kubek, tapeta itp.).

Aby zrobić zdjęcie, potrzebne jest często wiele składowych: trzeba gdzieś pojechać, poczekać na odpowiednią pogodę, wypożyczyć dodatkowy sprzęt fotograficzny albo innego rodzaju, potrzebny jest wkład innych osób, modelek, fryzjerów, wizażystek, stylistów, scenografów, producentów, asystentów itd.
Cała ta praca składa się na wycenę dnia zdjęciowego czyli każdy musi otrzymać wynagrodzenie za swój czas pracy. Ale nie ma tu jeszcze wynagrodzenia za prawa autorskie.
Oczywiście, możecie zapytać dlaczego klient, który płaca za tą całą ekipę i jej pracę, w wyniku której powstaje zdjęcie, nie może tego zdjęcia wykorzystać?
No dlatego, że tak konstruujemy wycenę zdjęcia. Osobno wyceniamy dzień zdjęciowy, a osobno prawa autorskie. Jasne, że moglibyśmy wszystko wsadzić do jednego worka i podać klientowi cenę za wszystko. Ale to nie jest korzystne dla nikogo, bo nie wiadomo, co tak na prawdę i za ile kupujemy.

Teraz trochę spojrzenia księgowego na sprawę. O ile potocznie mówimy o prawach autorskich, to w rzeczywistości  powinniśmy mówić o licencji na wykorzystanie zdjęcia. Dla klienta kupno praw autorskich z punktu widzenia księgowego to same kłopoty, ponieważ prawo autorskie do danej fotografii jest środkiem trwałym, który należy uwzględniać w bilansach itd. Generalnie księgowi zawsze odradzą szefowi kupno praw autorskich. Inaczej wygląda sprawa kupna licencji. Tę bez problemu wrzuca się w koszty i po kłopocie.
Dla fotografów też ma to duże znaczenie. O ile sprzedacie prawa autorskie to już nigdy nie będziecie mogli liczyć nawet na złotówkę zarobku z tego zdjęcia. Jeśli sprzedacie licencję to po jej wygaśnięciu znowu możecie dysponować fotografią.

Ostatnio pisałem, by ograniczać prawa do zdjęć i pytaliście, co to oznacza. Przy sprzedaży licencji określamy kilka jej parametrów: pole eksploatacji, czas i terytorium. Polem eksploatacji są wszystkie możliwe nośniki i miejsca, gdzie zdjęcie może się ukazać, czyli internet, plakat, folder, kubek, spot telewizyjny i wszystkie inne miejsca, w których można pokazać, wyświetlić, wydrukować fotografię (publiczny pokaz slajdów również ). Czas określa, jak długo klient może korzystać ze zdjęcia (miesiąc, rok, 10 lat ). Terytorium to oczywiście kraje, gdzie zdjęcie może być wykorzystywane.
Czasem jeszcze określa się branżę. Dotyczy to np. zdjęć kupowanych w bankach zdjęć, gdzie możemy spotkać się z fotografiami, których można użyć tylko w określonych branżach, ponieważ licencje na te zdjęcia zostały już kupione na konkretną branżę.

Im precyzyjniej określimy te parametry, tym większą mamy szansę na późniejsze czerpanie korzyści ze sprzedaży zdjęć. Wyobraźcie sobie sytuację, gdy sprzedajecie licencję na zdjęcie na kalendarz na rok, na terytorium Polski. Klient ma wtedy swój indywidualny kalendarz i wie, że nikt nie będzie miał takiego samego. To oczywiście korzyść dla klienta. Wy natomiast nie możecie sprzedać tego zdjęcia drugi raz w Polsce, ale możecie sprzedać w Czechach.

Zaraz, czy na pewno nie możecie?

Oczywiście, że możecie. Sprzedaliście licencję na kalendarz, czyli nadal możecie sprzedać to zdjęcie innemu klientowi do internetu. Może też sprzedać licencję na to samo zdjęcie na kalendarz innemu klientowi. Czy jest w tym coś złego? Ten pierwszy klient raczej nie będzie zadowolony, że jeszcze ktoś ma kalendarz z tym samym zdjęciem.
Dochodzimy tu do kolejnego aspektu praw autorskich. Otóż licencję możemy wystawić na wyłączność lub nie. Jeżeli więc klient chce mieć niepowtarzalny kalendarz, kupuje licencję na wyłączność. Jeśli nie zależy mu na tym, kupuje licencję niewyłączną, a my możemy sprzedać zdjęcie po raz drugi.

Operując tymi wszystkimi parametrami, możemy w łatwy sposób tak ustawić sobie sprzedaż zdjęcia, aby nawet przy niskiej cenie była ona dla nas korzystna. Wystarczy z klientem, który ma mały budżet, dogadać się, że zapłaci za wykonanie zdjęcia i za licencję niewyłączną na np. kalendarz, ale my będziemy mogli to zdjęcie sprzedawać dalej. Dla niektórych klientów nie będzie to miało znaczenia, że ktoś jeszcze użyje tego samego zdjęcia.

Z drugiej strony świetnym argumentem na podniesienie ceny jest przekonanie klienta, by wykupił wyłączną licencję, co zagwarantuje mu niepowtarzalność fotografii.
Mam nadzieję, że teraz już rozumiecie, dlaczego można w banku zdjęć kupić fotografię za parę złotych :)

Dla nas, fotografów, najważniejsze jest, by raz zrobione zdjęcia co jakiś czas przynosiły zarobek. To sprzedaż licencji powinna być głównym źródłem przychodu. Życzmy sobie wszyscy, by w naszym kraju z czasem do tego doszło :)

Komentarze

Anonimowy pisze…
od kalita82: Mnie zawsze zastanawia, jak to jest z prawami autorskimi, jesli jestem w jakims stopniu wspoltwórca zdjecia. Czy jako wizazystka moge zdjecie publikowac jako moja prace, czy nie? Oczywiscie nie zarabiam na jego publikowaniu, tylko wykorzystuje jako "reklame" moich umiejętności...ale zawsze do konca nie jestem przekonana, czy nie łamie praw autorskich umieszczając je na swoich stronach internetowych?
Artur Nyk pisze…
Oczywiście, że możesz publikować na swojej stronie zdjęcia przy tworzeniu, których brałaś udział. Masz wtedy pełne prawo podpisać się pod nim jako wizażystka. Ale powinnaś też podpisać inne osoby biorące w produkcji udział, a już na pewno autora zdjęć. Tak każe dobry zwyczaj :) Twoja strona to Twoje portfolio, a w nim zawsze masz prawo pokazywać swoje prace.
Anonimowy pisze…
dziekuje za ukojenie moich obaw:) Pozdrawiam:)kalita82
Artur Nyk pisze…
proszę bardzo :)

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo