Przejdź do głównej zawartości

Magic hour czyli odgrzewane porady

Wczorajsza sesja była tak męcząca, że do dzisiaj nie mogę dojść do siebie. A może to efekt malej imprezki po sesji? Parę piw chyba nie może tak zadziałać .... :)
W związku z tym, zamiast pisać coś nowego, zaserwuję Wam mój mały artykuł na temat robienia nocnych zdjęć. Gdy przeczytałem go, nie mogłem wyjść ze zdziwienia, że kiedyś jeden z portali płacił mi za takie coś :)


Jutro będę w lepszej formie :)

Kto nie lubi zachodów słońca? Na pewno nie ci z nas, którzy akurat są na wakacjach nad morzem i z aparatem w ręku czatują na najlepszy moment na zrobienie zdjęcia. Ale gdy słońce zachodzi, rozglądamy się naokoło i zastanawiamy, co by tu dalej zrobić.

Część z nas będzie chciała skorzystać z szerokiej oferty lokali gastronomicznych, ale ja bym jeszcze radził z tym zaczekać. Oto mamy jeden z najlepszych momentów na zrobienie efektownego zdjęcia. Nadeszła bowiem  "magic hour", czas, gdy światło dzienne zrównuje się w swojej intensywności  ze światłem ulic, sklepów, samochodów.  Nazywana jest godziną, ale często w praktyce trwa znacznie krócej. Inaczej wygląda nad morskim bulwarem, a inaczej w mieście, gdzie budynki zasłaniają dużą część światła. Ale najwaźniejsze, że to naprawdę magiczna chwila. Niebo przybiera wszystkie możliwe kolory, od granatu do czerwieni, odbija się intensywnie od karoserii samochodów i okien wystawowych. Ponieważ słońce nie świeci bezpośrednio, światło jest bardzo miękkie i ma niesamowity, ciepły kolor. 

No i najlepsza wiadomość. Nie będzie niezbędny jeszcze statyw, o ile mamy aparat cyfrowy i możemy podnieść czułość lub w zwykłym aparacie mamy założony  film o czułości minimum 400  ISO. Jeszcze lepiej, jeśli możemy ustawić czułość 800 lub nawet 1600 ISO. Oczywiście, im wyższa czułość, tym  łatwiej będzie zrobic ostre zdjęcie, ale nie przesadzajmy, bo z drugiej strony zawsze pogarsza to też jakość zdjęcia. Im wyższa wartośc ISO, tym bardziej zwiększają się szumy matrycy, widoczne jako ziarno na zdjęciu.
Robiąc zdjęcie wieczorem, aparat będzie pewnie próbował użyć lampy błyskowej. Pozwólmy mu na to tylko w sytuacji, gdy robimy portret na tle pejzażu. Jeśli interesuje nas tylko pejzaż, lampa nie jest potrzebna. Wręcz może zaszkodzić, oświetlając pierwszy plan i burząc nastrój magicznej godziny.

Niestety, to piękne światło szybko znika i robi się coraz ciemniej. Nadchodzi czas, gdy nawet wysoka czułość nie pozwala na robienie zdjęć z ręki. Czas, gdy szczęśliwi posiadacze statywów mogą wreszcie z dużą satysfakcją rozstawić swe cacka. Wiem doskonale z własnego doświadczenia, że nie ma nic gorszego, niż noszenie cały dzień 10-cio kilowego, zawadzającego wszędzie statywu i nieużycie go ani razu. Bo ze statywem jest jak z czołgiem. Im większy i cięższy, tym lepiej. Jego zasadniczą cechą ma być unieruchomienie aparatu. A nawet zamocowany na statywie aparat łatwo jest poruszyć. Przy lekkim statywie, nawet naciśnięcie spustu migawki, może spowodować wibracje. Również powiew wiatru, czy kroki osoby przechodzącej obok, mogą zaszkodzić naszemu zdjęciu. Nawet małe drgania statywu będą widoczne jako brak ostrości, czy rozmycia na zdjęciu.

Jednak noszenie ciężkiego żelastwa przez cały dzień może być atrakcyjne tylko dla wielbicieli siłowni. Natomiast nam wystarczy trochę kreatywnego myślenia i zwykła reklamówka. Do reklamówki wkładamy to, co mamy ciężkiego pod ręką, kamienie, butelki z wodą itd. i następnie wieszamy ją na statywie, ale w taki sposób, by się nie huśtała. I proszę, oto lekki statyw zmienia się w stabilną podstawę pod aparat. Może nie zastąpi to nam profesjonalnego sprzętu, ale bardzo ułatwi życie. Aby uniknąć nawet niewielkich drgań, nie naciskamy sami spustu, tylko korzystamy z samowyzwalacza lub pilota.

Ten sam moment robienia zdjęcia, inny czas naświetlania i inny efekt. Pierwsze zdjęcie było naświetlane przez 6 sekund (f 14, iso 100), a drugie przez 0,4 sekundy. W rzeczywistości wyglądało to, jak na pierwszym zdjęciu u góry. Pomijając oczywiście, że w tamtym momencie oświetlenie było w innym kolorze.


Większość cyfrowych aparatów ma programy do zdjęć nocnych, które dobrze się sprawdzają. Jeśli nasz aparat nie ma takiego, możemy w trybie ręcznym ustawić najdłuższy dostępny czas lub w programie automatycznym włączyć maksymalną korekcję na prześwietlenie. Jeśli w kadrze nie ma mocnych źródeł światła to nawet spore prześwietlenie nie zepsuje nam nocnego zdjęcia. Efekt może być nawet bardzo ciekawy. Zobaczymy nocną scenę, ale w znacznie jaśnieszym świetle. 
A po zrobieniu zdjęcia, kamienie wyrzucamy, wodę wypijamy i idziemy dalej. Na przykład do baru.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Test nieobiektywny czyli MacBook Pro Retina czyli gruby kontra chudy

Dawno już nie robiłem porządnego testu i postanowiłem to dzisiaj nadrobić. A okazja jest wyjątkowa, bo na moje biurko zawitał najnowszy MacBook Pro Retina. Nie ma w sieci jeszcze zbyt wielu testów, a zwłaszcza zrobionych pod kątem wykorzystania go w fotografii. Nie znajdziecie więc tu żadnych benchmarków i wykresów, a tylko mój prywatny test tego, co dla mnie, jako fotografa, najważniejsze. 1. Dlaczego Retina Gosia, która obrabia moje zdjęcia, pracuje w studio na Mac Pro 1.1, który swoje lata już ma albo w domu na MacBooku Pro sprzed ery unibody. Ten ostatni domagał się już wymiany od jakiegoś czasu i  czekaliśmy od kilku miesięcy na zapowiadaną nowość. Bez względu, co by Apple pokazał, miał to być najnowszy i silny komp, tak, aby mógł sprawnie pracować przez kolejne 3-4 lata. Po premierze byłem zachwycony Retiną i niską wagą nowego Maka. Gorzej było z ceną. 10.200 zł za podstawowy model, wyglądało na cenę z kosmosu. Zaczęliśmy się zastanawiać, czy jednak nie kupić modelu z poprze

O fotografowaniu samochodów czyli wielka ściema

W fotografii coraz mniej rzeczy jest takimi, jakimi się wydają... Na przykład fotografie samochodów. Kiedyś, jeśli na zdjęciu samochód był w ruchu to praktycznie na 100% wiadomo było, że fotograf rzeczywiście zrobił to zdjęcie w trakcie jazdy. A dzisiaj w fotografii reklamowej  pewne jest co innego. Pewne jest, że na pewno tak to nie wyglądało w rzeczywistości... W tym tygodniu robiłem sesję z mojego trochę już zapomnianego cyklu: Kobiety za kierownicą. Nadmiar pracy w ostatnich miesiącach oraz problemy w pogodą, nie pozwoliły mi na wcześniejszą kontynuację. Ale skoro w listopadzie mamy prawie wiosenne słońce, to trzeba było się brać do pracy. W planie miałem dwa zdjęcia w kabriolecie, jedno w ciągu dnia, drugie w nocy. Założeniem sesji jest pokazanie rzeczy, które kobiety nie powinny robić w trakcie jazdy, a że czasami im się zdarza to już inna sprawa... Ale skoro nie powinny, to nie mogłem od nich wymagać, by robiły to naprawdę. Od początku wiedziałem, że w związku z tym wszystki

Kalendarz Ascomp 2016

Lubię wyzwania. Gdy dowiedziałem się, że klientowi zależy, by zdjęcia do nowego kalendarza zrobić w tym samym miejscu co ostatnio, pomyślałem sobie, że lekko nie będzie. Już za pierwszym razem, sesja tam bardzo trudna, a teraz na dodatek musiałem podnieść sobie poprzeczkę, bo nowy kalendarz nie mógł być podobny do poprzedniego. Miejscem tym bowiem, znowu miała być serwerownia. Nie wiem ilu z was miało okazję zwiedzić serwerownie, ale zakładam, że raczej nie jest to powszechne doświadczenie. Tym, którzy nie mieli tego szczęścia, by zobaczyć serwerowni od środka, postaram się trochę przybliżyć warunki w jakich pracowaliśmy. Wyobraźcie sobie budynek strzeżony jak twierdza. Wysokie płoty, strażnicy, alarmy, wszystkie drzwi z zamkami, śluzy, setki kamer itd. Pomieszczenia z serwerami mają tylko wąskie korytarze pomiędzy szafami. Gdy czasem zdarzyło się, że były to korytarze o szerokości dwóch metrów, to miałem powód do świętowania. W korytarzach na zmianę wieje, albo bardzo zimne, albo